Czytanie książek jest dla mnie czystą rozrywką. Jasne, sięgam także po książki, które skrywają w sobie jakąś wiedzę, albo, niekoniecznie usłaną różami, historię życia różnych ludzi. Niemniej, choćby nie wiem jak trudna, przykra czy wymagająca zaangażowania byłaby książka, poznawanie losów czy to prawdziwych, czy wymyślonych bohaterów, sprawia mi dużo radości i zapewnia wspomnianą rozrywkę. Uwielbiam jednak, kiedy z pozoru zwykła książka, angażuje mnie całkowicie emocjonalnie i dosłownie zagnieżdża się we mnie. Tak właśnie było z „Powszednią historią” - niby nic niezwykłego, niby prosta historia zwyczajnych ludzi, okazało się jednak, że totalnie do mnie przemówiła. Poznajemy Janę, Ludwika i Krzyśka, czyli ją, jego i przyjaciela geja. Żyje sobie ta trójka swoim zwykłym życiem, próbując zrozumieć siebie, swoje miejsce w społeczeństwie i właściwie to, jak funkcjonuje ten świat. Przeplatają nam się opowieści dotyczące trójki bohaterów, a także osób im bliskich, przenosząc czasem czytelnika