Właściwie rzadko sięgam po jakiekolwiek klasyki literatury. Z czego to wynika? Trudno stwierdzić, jednak kiedy zobaczyłam w zapowiedziach „Lady L.” i przeczytałam opis tej powieści poczułam, że się polubimy. I na szczęście tak było, a jej klimat wciągnął mnie bez reszty!
Nie będę ukrywać, że nico obawiałam się tej książki z tego względu, że w oryginalne została ona wydana w 1966 roku. Trudno mi stwierdzić, czy to zasługa przekładu, niemniej język tej powieści jest naprawdę przystępny i nie pozostawia miejsca na jakiekolwiek problemy z odbiorem czy po prostu płynnym czytaniem. A historia sama w sobie naprawdę wciąga.
Poznajemy tytułową Lady L., która kiedy dowiaduje się, że jej letni pawilon ma zostać rozebrany, postanawia podzielić się swoją prawdziwą historią. Do tej pory traktowano ją niemalże jak dobro narodowe, tymczasem ta osiemdziesięcioletnia kobieta skrywa w sobie wiele, czasem przerażających, sekretów. Właściwie większość książki to snucie opowieści o życiu i wszelkich przygodach Lady L. Po tylu latach kobieta odsłania się całkowicie i na wierzch wychodzą sprawy, które już dawno zostały zapomniane.
Akcja płynie powoli, główna bohaterka odkrywa karty stopniowo, zaczynając od rzeczy smutnych i przykrych, ale niespecjalnie szokujących. Niemniej, ta opowieść niesamowicie wciąga, a sama książka ma niesamowity klimat. Przyznam, że kiedy tylko ją odkładałam ta historia wciąż we mnie żyła, mimo że tak naprawdę, jak wspomniałam, akcja nie pędzi, a samam fabuła nie jest specjalnie wyszukana. Coś jednak w sobie ta opowieść ma, co nie pozwala oderwać od niej myśli i sprawia, że czytelnik zanurza się w niej, czując się niemalże obecnym w życiu Lady L.
Doceniam tę powieść także za nieco specyficzny humor, który się tutaj pojawia i dopełnia całość. Niemniej, kiedy cała historia ostatecznie wybrzmiewa, okazuje się naprawdę smutną, przykrą opowieścią o bardzo destrukcyjnej miłości, o toksycznych relacjach, o działaniu wbrew sobie, o posuwaniu się do czynów okropnych, żeby tylko przeżyć, żeby się komuś przypodobać, aż wreszcie, żeby poczuć się kimś ważnym i potrzebnym. Jednocześnie, gdzieś między wierszami wyczytać można, że to także historia o niesamowitej sile, która popycha człowieka do przetrwania, do wyrwania się z marazmu, do zawalczenia - wszystkimi możliwymi sposobami - o swoją przyszłość, wartość, dobre imię.
Wiem, że ta książka nie trafi do każdego, niemniej warto zanurzyć się w tej historii. Ja jestem nią prawdziwie oczarowana, opowieść Lady L. ciągle we mnie żyje i nie chce dać o sobie zapomnieć. Warto czasem się zatrzymać i sięgnąć po takie nieśpieszne historie, które dopiero pod koniec wybrzmiewają z całą mocą.
Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka
Recenzja dostępna także na portalu Poinformowani.pl
Komentarze
Prześlij komentarz