Pierwszy tom tej serii był moim absolutnym hitem, ale jednocześnie podniósł poprzeczkę bardzo wysoko. Sięgając po drugą część, spodziewałam się, że lektura nie będzie aż tak dobra, niemniej miałam nadzieję, że trzeci tom mnie zaskoczy i dostarczy wielu różnorodnych emocji. Czy tak się stało? Nie do końca.
Tym razem poznajemy Millie w nieco innej odsłonie, bo w roli żony i matki. Razem z rodziną przeprowadza się do dużego domu, który ma być dla nich spełnieniem marzeń i swoistym nowym początkiem. I chociaż ich nowy azyl mieści się w spokojnej okolicy, to szybko okazuje się, że trafiają na dość specyficznych sąsiadów. Jedna z nich jest trochę dziwną i wścibską kobietą, druga natomiast bez skrępowania wypowiada kąśliwe uwagi dotyczące Millie i jednocześnie podrywa jej męża. Kobieta szybko zaczyna żałować przeprowadzki.
Nie chciałabym specjalnie spojlerować fabuły, ale w pewnym momencie w całej opowieści pojawia się trup – i dopiero wtedy zaczyna się w tej historii nieco więcej dziać i pojawia się niepokój. Do tego momentu życie bohaterów może nie przypomina sielanki, ale opisywane są tutaj jednak problemy dnia codziennego i ewentualna perspektywa mieszania się osoby trzeciej w szczęśliwe do tej pory małżeństwo. Ów trup jednak wprowadza dużo zamieszania i sprawia, że życie rodziny Millie nigdy nie będzie wyglądało tak samo.
Przyznam, że mam naprawdę mieszane uczucia co do tej historii. Tak naprawdę bardzo szybko domyśliłam się kilku rzeczy, spodziewałam się też, w jakim kierunku potoczy się ta opowieść. Brakowało mi tych spektakularnych zwrotów akcji, z których autorka jest znana, zabrakło mi też dużo więcej mroku, niepokoju i dreszczu na plecach podczas czytania. I chociaż zakończenie i rozwiązanie całej tej sprawy jest niepokojące, to jednak nie satysfakcjonuje w pełni.
Oczywiście muszę to zaznaczyć, że książka czyta się właściwie sama – uwielbiam sposób, w jaki autorka opowiada historię, lubię bohaterów, których tworzy i dynamikę, którą wprowadza w swoje historie. Bawiłam się naprawdę dobrze i spędziłam przyjemnie czas na czytaniu tej opowieści. Uważam, że jest to dobry thriller, który na pewno znajdzie wielu zwolenników, wielu zachwyconych czytelników.
Ja niestety nie jestem do końca usatysfakcjonowana lekturą – sama historia, stworzona przez autorkę, miała potencjał, żeby pojawiło się w niej dużo tego mroku, napięcia i dreszczy niepokoju, o których wcześniej wspomniałam. Pewnie się powtarzam, ale jednak „Pomoc domowa” podniosła tej serii poprzeczkę naprawdę wysoko i myślę, że trudno będzie jej już dorównać.
Tak, jak wspomniałam – absolutnie nie uważam, żeby była to zła książka. Przeciwnie, można się na niej naprawdę dobrze bawić. Niemniej, nie jestem w pełni zadowolona z przebiegu tej historii i chyba jednak miałam wobec niej większe oczekiwania. Nie zmienia to faktu, że kolejne książki autorki biorę w ciemno – jej styl i sposób opowiadania historii jest naprawdę świetny. Jeśli jeszcze nie czytaliście jej książek, to koniecznie musicie to nadrobić! Jeśli chodzi o „Pomoc domową. Z ukrycia” to myślę, że można ją przeczytać bez znajomości poprzednich tomów, niemniej polecam jednak zacząć z nią przygodę od pierwszej części – dużo łatwiej wtedy zrozumieć niektóre zachowania Millie i jej sposób myślenia. Mam nadzieję, że te książki Wam się spodobają!
Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona Kryminału
Komentarze
Prześlij komentarz