W zeszłym roku zimowa książka Ludki Skrzydlewskiej nie do końca przypadła mi do gustu, ale na tyle lubię pióro autorki, że nie chciałam odmawiać sobie nowej powieści. Na szczęście tym razem podobało mi się dużo bardziej.
Mała miejscowość położona w górach, domowa, przytulna atmosfera i małomiasteczkowy klimat – „Prędzej piekło zamarznie” to historia Merigold, która przejęła rodzinny pensjonat po śmierci swojego ojca i razem z macochą próbują jednoczenie sprostać żądaniu prowadzenia go i poradzić sobie ze stratą. Nie jest to jednak takie proste, szczególnie że w mieście pojawia się Saint, syn macochy Mari i jej przyjaciel z dzieciństwa. Okazuje się jednak, że nie przyjechał tam odnawiać kontakt, a chce wykupić pensjonat prowadzony przez kobiety. Saint, wraz z ojcem, chcą zbudować wielki, nowoczesny kompleks na jego miejscu. Czy Mari uda się ocalić rodzinny interes?
Dostajemy historię, w której główni bohaterowi z przyjaciół przechodzą do wrogów, aż ostatecznie – oczywiście – do kochanków. Na pewno więc jest to idealna pozycja dla fanów motywu enemies to lovers, gdzie główni bohaterowie przez długi czas nie pałają do siebie sympatia, gdzie pojawiają się zgrzyty we wzajemnych stosunkach i wzajemna niechęć. Na szczęście, ta relacja nie rozwija się zbyt szybko, a dzięki temu opowieść dostarcza nam naprawdę wielu, różnorodnych emocji.
Jest to opowieść, w której świetnie czuć klimat małego miasteczka, w którym każdy zna każdego i razem, jako społeczność, chętnie staną do walki o wspólne dobro. Pełno w tej historii ciepła, ale też drobnego humoru, wielu niedomówień, które dostarczają dodatkowych emocji i bohaterów, którzy pozostają naprawdę ludzcy, pełni niedoskonałości, słabości. Wszystko to tworzy naprawdę zgrabną całość.
Zaznaczę też, że nie jest to książka świąteczna – jeśli szukalibyście cukierkowej, ciepłej historii świątecznej, to na pewno nie jest ten wybór. „Prędzej piekło zamarznie” to opowieść zimowa, pełna śniegu, mrozu i oszronionych drzew, i bardzo łatwo się poddać temu klimatowi. Na pewno będzie to dobra historia na zimowe wieczory!
To, czego mi w tej historii zabrakło, to więcej przemyśleń samego Sainta. Dostajemy rozdziały z jego perspektywy, ale mało w tym przemyśleń i emocjonalnych rozważań mężczyzny, które byłyby świetnym dopełnieniem całej opowieści.
Niemniej, bardzo mi się ta zimowa historia. Na pewno też szczególnie przypadnie do gustu fanom motywu od rywali do kochanków, bo nieporozumień i wzajemnej niechęci między dwójką bohaterów jest całkiem sporo. Ja bawiłam się naprawdę nieźle i myślę, że to książka, która ma szansę spodobać się wielu czytelnikom.
Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem Editiored
Komentarze
Prześlij komentarz