„Pineapple street” to zaproszenie w sam środek wyższych sfer, do życia przepełnionego bogactwem, ale jednocześnie też podszytego fałszem i poszukiwaniu prawdziwego szczęścia. To opowieść powolna, która odsłania przed czytelnikiem różne ludzkie słabości.
Historię poznajemy z perspektywy trzech kobiet: Darley, wywodzącej się z bogatej rodziny, która zrezygnowała ze swojej fortuny, chcąc poślubić człowieka, niewywodzącego się z wyższych sfer; Sashy, która weszła do rodziny, poślubiając brata Darley, a która musi zmagać się z poczuciem wyobcowania i odstawania od całej rodziny oraz Georginy, najmłodszej z rodziny Stocktonów, której trudno odnaleźć prawdziwe szczęście.
„Pineapple street” to powolna opowieść, która przedstawia codzienne życie osób, które obracają się w wyższych sferach. Nie jest to książka z pędzącą akcją, w której na każdej stronie się coś dzieje, a skupia się ona w głównej mierze na przedstawieniu różnorodnych zachowań ludzi, którzy żyją w bogactwie. Dzięki trzem różnym perspektywom jesteśmy w stanie obserwować problemy, które dotykają zarówno tych, którzy do takiej bohater rodziny próbują się dopasować, jak i tych, którzy rezygnują z dostatku w zamian za możliwość bycia odpowiedzialnym samemu za własne życie.
Myślę, że nie jest zaskoczeniem, że z pozoru sielskie życie, często okazuje się mniej kolorowe, kiedy przekroczymy próg tych rodzin. Osobiście najbardziej zapalałam sympatią do Sashy, która musi zmagać się z brakiem akceptacji, z pokazywaniem jej na każdym kroku, że nie pasuje do rodziny i ciągłym pomawianiu jej, że wybrała sobie męża ze względu na jego majątek. Niemniej wszystkie kobiety mają coś ciekawego do zaoferowania i dzięki nim możemy skupić się na zupełnie różnym postrzeganiu świata, rodzinny i życia w dostatku.
I chociaż lektura tej książki była całkiem przyjemna, to nie będzie to opowieść, która zostanie ze mną na długo. Właściwie trudno doszukiwać się w niej specjalnych zaskoczeń czy chociażby ogromna emocji, które w jakiś sposób by na mnie oddziaływały i sprawiły, że zapamiętam ją na długo. Dlatego ani nie będę jej specjalnie polecać, ani też odradzać – jeśli lubicie powolne opowieści skupione na ludzkich różnorodnych zachowaniach, to pewnie znajdziecie w „Pineapple street” przyjemność z czytania.
Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem Otwartym
Komentarze
Prześlij komentarz