Jeżeli jeszcze nie dodaliście książki „Lato złamanych zasad” to swoich planów czytelniczych na lato, to zdecydowanie powinniście to jak najszybciej nadrobić. Sama zbierałam się do przeczytania tej historii dość długo, a kiedy w końcu po nią sięgnęłam, nie byłam się w stanie od niej oderwać.
Meredith wraz z rodzicami udają się na tygodniowy pobyt na wyspie, na której co roku spędzali wakacje ze swoją rodziną – wyjątkiem było poprzednie lato, ze względu na to, że siostra Meredith zginęła w wypadku i pogrążeni w żałobie nieco odsunęli się od rodziny i przyjaciół. Tego lata jednak pobyt na wyspie ma być tygodniem weselnym kuzynki. I chociaż przygotowania do ślubu idą pełną parą, nikt nie zapomina o tradycyjnej rodzinnej grze w zabójcę. Meredith pierwszego dnia poznaje Wita, przybranego brata pana młodego, który staje się jej sojusznikiem i wspólnie chcą dotrzeć do finału rozgrywki. Ten sojusz jednak przyniesie im także inne korzyści.
„Lato złamanych zasad” będzie świetną historią na lato właśnie ze względu na ten wakacyjny klimat, który czuć w tej książce właściwie od pierwszych stron. To, co mnie urzekło w niej najbardziej, to chyba całe przedsięwzięcie, jaki jest tutaj gra w zabójcę – przygotowywanie zasadzek, ale też wyobrażenie sobie dorosłych i nawet starszych ludzi biegających między domkami z pistoletami na wodę przyprawiają o niejeden uśmiech! Cała ta zabawa dodaje lekkości i wprowadza w naprawdę fajny nastrój.
Sama relacja między Meredith a Witem rozwija się dość szybko, bo cała akcja książki dzieje się właściwie w ciągu jednego tygodnia, niemniej mam poczucie, że wszystko jest na swoim miejscu, a ilość spędzanego wspólnie czasu przekłada się właśnie na tej szybki rozwój. Podobały mi się przekomarzanki między nimi, ale cieszę się, że znalazło się też miejsce na poważniejsze rozmowy i poruszanie różnorodnych tematów.
„Lato złamanych zasad” to jednak historia trochę słodko-gorzka, więc poza lekkim, letnik klimatem i wieloma sytuacjami przywołującymi uśmiech, dostajemy też wiele smutku, bólu i żałoby. Tak naprawdę Meredith nie pogodziła się ze śmiercią siostry, z którą była naprawdę blisko, a lato na wyspie ciągle jej o niej przypomina. Mamy więc okazję przeczytać o wewnętrznych przeżyciach Meredith, o jej próbach zaakceptowania braku siostry i ponownego otworzenia się na rodzinę i przyjaciół, od których się odcięła.
Bardzo podobała mi się też w tej historii kreacja bohaterów, gdzie nawet osoby jedynie wspominane w rozmowach czy pojawiające się dosłownie w jednej scenie pozostają jacyś, mają swój charakter i mimo naprawdę sporej ilości tych pobocznych postaci, jesteśmy w stanie wszystkich wyodrębnić i odróżnić od siebie.
Lekka, zabawna, ale też poważna i momentami smutna – „Lato złamanych zasad” to historia, którą czyta się wspaniale i nie chce się od niej odrywać. Dojrzała opowieść o odnajdywaniu siebie na nowo, o niesamowitym wsparciu i naprawdę świetnych relacjach rodzinnych. Można się na niej niejednokrotnie uśmiechnąć, można i nawet wzruszyć. Dla mnie to była naprawdę wspaniała przygoda i mam nadzieję, że – jeśli jeszcze nie mieliście okazji – też zdecydujecie się poznać tę historię!
Komentarze
Prześlij komentarz