Przejdź do głównej zawartości

W mojej rodzinie każdy kogoś zabił - Benjamin Stevenson



Wydawca zapowiadał „pełną inteligentnego humoru i zawiłych intryg” powieść i nie będę ukrywać, że samo to stwierdzenie bardzo mnie kupiło. I cieszę się bardzo, że zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę, ze względu na to, że bawiłam się na niej naprawdę dobrze, a prowadzenie historii i rozwiązanie zagadki wypadło naprawdę genialnie.

Rodzina Cunninghamów nie jest zwyczajną rodziną, każdy z nich bowiem... kogoś zabił. Poznajemy ich w momencie, kiedy wszyscy stawiają się na swoistym zjeździe rodzinnym. Zatrzymują się w ośrodku położonym w górach, w którym zastaje ich śnieżyca. To jednak nie dlatego nie będą chcieli się stamtąd ewakuować. Wydarzenia poznajemy z perspektywy Ernesta, który bardzo często zwraca się do czytelnika w bezpośredni sposób, prowadząc go przez całą historię. W niektórych rozdziałach wracamy do przeszłości, a wszystkie opisywane wydarzenia mają dać czytelnikowi odpowiedź na pytanie, kto, kogo i dlaczego zabił.

Muszę przyznać, że to było 432 strony fantastycznego czytania, świetnej przygody okraszonej naprawdę dobrym, subtelnym humorem. Przede wszystkim ten humor pojawia się w momentach bezpośredniego zwrotu do czytelnika i jest to naprawdę wyważone – nie ma tu miejsca na kpinę czy żartowanie z trupów. Niemniej, humor w połączeniu z osobą Erna, który przekazuje nam historię i całą gamą barw Cunninghamów, daje nam naprawdę świetną zabawę.

Narrator-bohater już na samym początku zaznacza, że każde zdanie, każdy rozdział jest w tej opowieści wskazówką. I faktycznie tak jest! Właściwie wszystkie elementy zagadki dostajemy podane na tacy, żadna z informacji nie jest przed czytelnikiem zatajana. Niemniej, trudno to wszystko połączyć w zgrabną całość. Pojawiają się kolejne wskazówki, znajdujemy kolejne zamordowane osoby, ale nadal nie jesteśmy w stanie zrozumieć, o co w tym wszystkim może chodzić. Dopiero na samym końcu, przez kilka, lub nawet kilkanaście stron, Ern wyjaśnia nam każdy najmniejszy szczegół, podając rozwiązanie wszystkich zagadek.

„W mojej rodzinie każdy kogoś zabił” to na pewno powiew świeżości na rynku wydawniczym. Jest to zdecydowanie nietypowa historia, nie można jej nazwać typowym kryminałem, ale też nie pokusiłabym się o nazwanie tej historii komedią kryminalną. Jest to swego rodzaju wariacja, którą czyta się fanatycznie, którą dosłownie się chłonie i chociaż czasem pojawiają się poważne tematy, odczuwa się w niej tę lekkość.

Ja jestem zupełnie kupiona! Dostajemy ciekawą zagadkę, motyw swoistego locked room (chociaż Cunninghamowie nie do końca są tam locked), świetnie wykreowanych bohaterów, których moralność możemy poddać analizie, a wszystko to napisane w niecodziennej formie, utrzymane w zabawnym tonie. Naprawdę wszystko się zgrywa w tej historii, nic nie jest przesadzone i razem tworzą bardzo ciekawą całość. „W mojej rodzinie każdy kogoś zabił” to historia, którą warto poznać!



Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem W.A.B.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Saga o ludziach ziemi. Wieczorne gody – Anna Fryczkowska

Jestem absolutną fanką Sagi o ludziach ziemi. Anna Fryczkowska stworzyła niesamowicie angażującą i emocjonalną serię, którą wspaniale się czyta! Odkrywanie wszystkich codziennych bolączek i małych radości wszystkich bohaterów jest naprawdę świetną przygodą i prawdziwie mi przykro, że „Wieczorne gody” zamykają tę serię. Jednocześnie, jest to – chociaż po drugim tomie bym nie przypuszczała – historia, która podobała mi się najbardziej z całej sagi. Świat pędzi do przodu, a wraz z nim pojawiają się drobne, ale jednak znaczące zmiany w mało wsi. I chociaż obyczaj, dopasowanie do społeczności, w której się żyje i postępowanie zgodnie z przekazywaną wiedzą z pokolenia na pokolenie nadal są bardzo ważne, pojawiają się postacie występujące przed szereg. Historia Marianny Betowej, kobiety, która lubiła postawić na swoim, niesamowicie przypadła mi do gustu. I chociaż we wszystkich tomach tej sagi pojawiają się silne, przodujące kobiety, tak to właśnie Marianna zrobiła na mnie największe wrażenie

Niewiedza, Tożsamość, Nieśmiertelność, Spotkanie - Milan Kundera

Do tej pory nie miałam okazji spotkać się z literaturą Milana Kundery. Na szczęście z pomocą przyszło Wydawnictwo W.A.B., które wypuściło nowe wydania jego książek. Dzięki temu miałam okazję poznać cztery z jego powieści, nieco różne, ale dające pole rozważań. Niewiedza W tej książce znajdujemy historię Ireny i Josefa, którzy po wielu latach emigracji postanawiają wrócić do swojej ojczyzny. Szybko jednak okazuje się, że dwadzieścia lat to szmat czasu, a zmiany, które dokonały się zarówno w naszych bohaterach, jak i ich przyjaciołach, rodzinie i samej ojczyźnie, mogą okazać się zupełnie nie do przeskoczenia. „Niewiedza” to opowieść, w której losy tej dwójki splatają się i chociaż wydaje się, że łączy ich jedynie fakt przebywania poza krajem, to jednak okazuje się, że mają ze sobą wiele wspólnego. Autor przeplata ich historie, w ciekawy sposób łączy ich życia ze sobą, a jednocześnie pokazuje, jak jedna decyzja może odmienić wszystko to, co do tej pory wydawało nam się bliskie i znajome.

Nieznośna lekkość bytu - Milan Kundera

„Nieznośna lekkość bytu” to zdecydowanie najpopularniejsza książka czeskiego pisarza, która w moich planach czytelniczych widniała już od bardzo długiego czasu. Korzystając ze wznowienia w nowym wydaniu tej powieści, mogłam w końcu sięgnąć po tę historię i poznać przyczyny jej popularności. Milan Kundera w charakterystyczny dla siebie sposób rozprawia się z ludzkimi słabościami, rozwodzi się nad przypadkowością naszego życia, a robi to w naprawdę ciekawy pisarsko sposób. W tej opowieści kręcimy się wokół życia Teresy i Tomasza, a zahaczamy także o życie kilku innych postaci. Nie brakuje w tej historii typowych dla Kundery wtrąceń i rozważań, które dopełniają całości. Sposób, w jaki Kundera przeplata życia bohaterów, znajdując w nich miejsca dla własnych, filozoficznych rozważań, jest naprawdę niesamowity. Z pozoru chaotyczne rozdziały zaczynają tworzyć większą całość, w której nietrudno doszukać się głębi i dopiero w momencie przewrócenia ostatniej strony dostajemy pełen obraz, który m