Książka opowiadająca historię o... książkach. Czy dla czytelnika może być coś lepszego? Na pewno niejeden książkoholik zachwyci się tą powieścią, ale warto po nią sięgnąć niezależnie od tego, jak wielką miłością darzy się książki. Sara Nisha Adams stworzyła naprawdę przejmującą, zachwycającą historię.
„Klub czytelniczy dla samotnych serc” to powolna opowieść prowadzona z kilku różnych perspektyw. Przede wszystkim jednak poznajemy dwie postacie. Aleisha, która podjęła pracę w bibliotece, ale jej głowę cięgle zaprząta zmartwienie o mamę i jej stan zdrowia, który nie pozwala dziewczynie, ani jej bratu Aidanowi, na pozostawienie matki bez opieki. Rolę się odwróciły i to dzieci muszą zadbać o dom i opiekę nad mamą, którą codziennie pochłania czarna otchłań. Mukesz natomiast jest wdowcem stara się poradzić sobie ze stratą żony. Codziennie musi zmagać się z wieloma wiadomościami na poczcie głosowej od swoich córek, które tak naprawdę traktują go małe dziecko, które powinno się im całkowicie podporządkować.
Wydawać by się mogło, że tę dwójkę nie może dzielić zbyt wiele, ale jest to jedynie pozorna perspektywa. Aleisha i Mukesz spotykają się po raz pierwszy w bibliotece, chociaż nie jest to przyjemne spotkanie dla obu. Potem jednak ich znajomość zaczyna się rozwijać: Aleisha dzięki przypadkowo znalezionemu spisu lektur, zaczyna pochłaniać różne książki, którymi potem chętnie dzieli się z Mukeszem. To daje im pretekst do rozmów i dzielenia się swoimi przemyśleniami dotyczącymi przeżyć bohaterów. A te wydają się bardzo pomocne w przebrnięciu przez ich własne mroki i bolesne wydarzenia.
W międzyczasie poznajemy także losy samej listy lektur, która odgrywa w tej książce największą rolę. Nasi bohaterowie sięgają po każdą kolejną książkę ze spisu, dzięki czemu zaczynają nieco inaczej patrzeć na swoje życie. Są w stanie odnieść przeżycia fikcyjnych bohaterów na swoje własne i odnaleźć w nich nieco ukojenia. Jednocześnie czytane książki okazują się dla nich pomocą w przerwaniu trudnego dla nich czasu, otwierają ich na nowe doświadczenia, dostarczają radości i przede wszystkim popychają ich do poznawania nowych osób i brania udziału w ciekawych społecznych inicjatywach.
„Klub czytelniczy dla samotnych serc” to opowieść, która pozostawia ze sobą wiele bólu. To trochę tego typu książka, którą docenia się najbardziej po dotarciu do ostatniej strony. Kiedy jeszcze pochylimy się nad losem bohaterów, kiedy uświadomimy sobie, jaką drogę przeszli, jak wiele przykrości i nieszczęścia wylewa się z ich życia i jak wspaniale sobie z nimi próbowali radzić. Docierają do nas wszystkie emocje i jeszcze długo po odłożeniu książki na półkę rozmyśla się o jej fabule.
Książka Adams to historia pełna bólu, straty, ale jednocześnie niosąca ze sobą ogrom nadziei na lepsze jutro. Ta opowieść pokazuje, że chociaż wydaje nam się, że nigdy już nie poczujemy szczęścia, że cała radość z życia została nam odebrana, to wszystko jest jedynie przejściowe. W „Klubie czytelniczym dla samotnych serc” znajdziemy także opowieść o rodzinnych relacjach, o wielkiej trosce i miłości, chociaż czasem tak trudno wyrazić ją we właściwy sposób.
To tego typu książka, którą chciałoby się poznać od nowa zaraz po jej skończeniu. Już teraz wiem, że będę do niej niejednokrotnie wracać, aby jeszcze raz oddać się tej zachwycającej historii, aby ponownie spotkać uroczego Mukesza i zaradną, brutalnie wrzuconą w dorosłe życie Aleishe. Adams stworzyła przejmującą, chwytającą za serce opowieść, którą naprawdę warto przeczytać.
Książka przeczytana dzięki współpracy z Wydawnictwem Kobiecym
Recenzja dostępna także na portalu Poinformowani.pl
Komentarze
Prześlij komentarz