Kiedy zaczęłam czytać „Niespełnienia” pomyślałam sobie, że bardzo trudno będzie mi napisać sensowną recenzję tej książki. Bo w końcu jak można pokusić się o ocenianie czyichś wspomnień, swego rodzaju dziennik będący sposobem na poradzenie sobie ze stratą i osobistym dramatem. Niemniej z każdą kolejną stroną docierało do mnie, że mimo bardzo osobistej treści, ta opowieść staje się nieco uniwersalnym obrazem, niosąca za sobą prawdy, które na pewno wielu czytelników będzie wstanie odnieść do swoich własnych doświadczeń.
„Niespełnienia” to powolna opowieść, która okazuje się swego rodzaju powrotem do przeszłości. Autor zabiera nas w podróż po swoich wspomnieniach z dzieciństwa, kiedy życie wydawało się być może nieco prostsze. Są to nieco porozrzucane wspomnienia, głównie te z udziałem jego mamy czy nawet babci. Autor powraca do rodzinnych miejsc, pokazując nam zarówno blaski, jak i cienie swojego życia.
To naprawdę przejmująca historią, którą z łatwością można odnieść do własnego życia i własnych relacji. W końcu, komu z nas nie zdarzyło się w pewien sposób ignorować swojej mamy, odkładać zadzwonienie do niej na „wieczne” potem, wybrać wypad ze znajomymi, zamiast odwiedzin u matki. Drobne wydawać by się mogło gesty, które w pewnym momencie dają o sobie znać z podwójną siłą i zaczyna przytłaczać nas poczucie winy.
I mimo opisywania własnych wydarzeń, autor zabiera nas w nieco sentymentalną podróż po swoim własnym sumieniu, po swoich własnych wspomnieniach i dzieciństwie. Ale mimo że opowiada o powolnej stracie, nie brakuje w tym wszystkim humoru i wielu zabawnych sytuacji. To tego typu historia przy której można popaść nieco w refleksyjny nastrój, można się wzruszyć, ale można także szczerze się uśmiechnąć czy nawet zaśmiać.
Mimo wszystko trudno opowiedzieć o tej krótkiej historii coś więcej. Jeśli lubicie powolne opowieści o zwykłym życiu, to będzie dobra pozycja dla Was. Ja spędziłam z nią naprawdę dobry czas.
Książka przeczytana dzięki współpracy z Wydawnictwem Bezdroża
Komentarze
Prześlij komentarz