W tamtym roku książka „Tam, gdzie las spotyka się z niebem” zdecydowanie zawładnęła sercami czytelników. Niestety jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z tą historią, ale z wielką chęcią sięgnęłam po nową książkę autorki, „Tam, gdzie słońce złoci liście”, i jestem zupełnie nią zauroczona
Ellis popełnia jeden fatalny błąd, który na zawsze odmieni wiele żyć. Przez chwilę nieuwagi zostawia swoją kilkumiesięczną córeczkę Violę samą na parkingu pod lasem. Kiedy po kilku minutach po nią wraca, dziewczynki już nie ma. Porwanie małego dziecka, którego policja nie jest w stanie odnaleźć, staje się powodem powolnego rozpadu jej małżeństwa. Zdruzgotana kobieta postanawia zupełnie oderwać się od dotychczasowego życia. Zostawiając dwóch synów oraz męża, wyrusza w niekończącą się wędrówkę. Z drugiej strony poznajemy siedmioletnią Raven, która wraz z mamą mieszka w odosobnionym domku otoczonym lasem. Raven nie może rozmawiać z innymi ludźmi, a już na pewno nie powinna mówić o dobrych duchach ziemi, którym jej matka zawierza wszystkie prośby. Dziewczynka żyje w przekonaniu, że wszystko, co znajduje się poza terenem jej lasu, to same niebezpieczeństwa. Jak długo Raven pozostanie zamknięta w wykreowanym przez jej matkę świecie?
Książka podzielona jest na kilka części, a rozdziały prowadzone są z dwóch perspektyw - Ellis oraz Raven. Muszę przyznać, że zdecydowanie bardziej ciekawiły mnie losy Raven, ta bohaterka naprawdę skradła mi serce. Odizolowana od reszty świata, stopniowo poznaje prawdziwe życie i musi nauczyć się funkcjonować w społeczeństwie. Życie Ellis to jednak zupełnie inny poziom, a jej osobę można albo całkowicie zrozumieć i odczuwać względem niej współczucie, albo zupełnie wprost przeciwnie, odczuwa się do niej jedynie niechęć i chciałoby się ją tylko krytykować. I mimo że rozdziały z perspektywy Ellis nie pochłaniały mnie aż tak bardzo, to jestem w tej pierwszej grupie - totalnie rozumiem jej sposób postępowania, odczuwałam wobec niej naprawdę wiele współczucia (i to nawet przed poznaniem ostatniej części książki) i potrafiłam zrozumieć to, co nią kierowało, kiedy postanowiła uciec od swojego dotychczasowego życia.
„Tam, gdzie słońce złoci liście” to taka książka, przez której większą część płynie się zupełnie niewinnie, jeżeli chodzi o ładunek emocjonalny. Jasne, zostawienie córeczki w lesie na pewno wywołuje pewne emocje i sama historia zaczyna się dość mocnym uderzeniem, ale później akcja nieco zwalnia i przenosimy się do trochę innego świata. Powoli płyniemy razem z Ellis przez jej podróż i równie w wolnym tempie odkrywamy życie Raven i zasady, które nim rządzą. Historia Raven może skraść serce ze względu na bezbronność dziewczynki i zupełne uzależnienie od matki, która swoim zachowaniem na pewno nie przypomina „normalnej” matki. Mimo tej powolności, mimo niewielu zwrotów akcji czy specjalnie silnych emocji, ta historia ma w sobie coś takiego, że ogromie przyciąga czytelnika, nie pozwala się odłożyć i pochłania w ten dziki świat pełen natury.
Zupełnie niespodziewanie, ostatni część książki jest tykającą bombą emocjonalną. Czytelnik tak naprawdę nie spodziewa się, jak wiele wydarzeń i różnorodnych emocji czeka go na tych ostatnich stronach. Ale to właśnie ta piąta część książki wypełnia cała historię. Sprawia, że czytelnik zaczyna w nieco inny sposób postrzegać bohaterów, dostaje pełen obraz psychologiczny postaci, co pozwala zrozumieć, zacząć współczuć, pozwala się wzruszyć i cieszyć razem z nimi. „Tam gdzie słońce złoci liście” to absolutny rollercoaster, nie tylko emocjonalny. Autorka w świetny sposób kieruje postrzeganiem postaci przez czytelnika: do jednej postaci można odczuwać mnóstwo zróżnicowanych emocji, możemy zarówno uwielbiać, jak i szczerze nienawidzić konkretnego bohatera.
Powieść Glendy Vanderah jest absolutnie cudowną podróżą. To opowieść przedstawiająca ułomność ludzkiej psychiki, obraz głębokiej traumy, ale także historia pokazująca zdrowienie i powracanie do swobodnego, sielskiego życia. To obraz tego, jak wiele wydarzeń, czasem bardzo odległych, kreuje nasze obecne życie. Jak zakorzeniony wstyd, poczucie odosobnienia mogą doprowadzić do tragicznych w skutkach sytuacji. Ale to też jedna z takich historii, które dają nadzieję, które pokazują, że choćby było naprawdę źle, życie może jeszcze nas pozytywnie zaskoczyć. „Tam, gdzie słońce złoci liście” to też obraz piękniej przyjaźni, ogromnej miłości, oddania i radości, czerpanej z natury. Jestem zupełnie zauroczona tą historią i wierzę, że ta książka skradnie niejedno czytelnicze serce!
Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem Muza
Recenzja dostępna także na portalu Poinformowani.pl
Komentarze
Prześlij komentarz