Przejdź do głównej zawartości

Let me in - Natalia Fromuth



„Let me in” Natalii Fromuth to historia dość nierówna, momentami brakowało jej uroku, który w innych fragmentach aż wylewał się ze stron książki. Mimo początkowych niejasności i elementów wybijających z rytmu czytania, mniej więcej od połowy dostajemy naprawdę ciekawą i wręcz przejmującą historię, której nie chce się odkładać. 

Layla pracuje w kawiarni swojej mamy i ma swoją ustaloną rutynę, której nic i nikt nie potrafi zburzyć. Wszytko musi być zrobione perfekcyjne i nie ma w jej życiu miejsca na beztroskę czy podążanie nieznaną ścieżką. Jej życie jednak zostaje wywrócone do góry nogami, kiedy w kawiarni przy stoliku dziewiątym pojawia się intrygujący i tajemniczy chłopak. Vincent, jak zaczęła nazywać go dziewczyna, zupełnie odmieni rutynę Layli i zmieni jej postrzeganie świata. 

Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej historii. Sięgałam właściwie po tę książkę bez specjalnych oczekiwań, a naprawdę spodobał mi się pomysł na tę opowieść. Przede wszystkim jest to historia o przełamywaniu swojej rutyny i odnajdywaniu w życiu prawdziwego szczęścia. O odnajdywaniu siebie samego. Layla pod wpływem tego interesującego chłopaka, zaczyna rozumieć, jak wiele w życiu ją omijało i jak bardzo zwracała samą siebie, kurczowo trzymając się znanych, utartych schematów. Dziewczyna powoli, za sprawą Aidana, wprowadza do swojego życia coraz więcej kolorów i zaczyna rozumieć, że powinna przede wszystkim skupiać się na sobie i swoich pragnieniach.

Poza tym, jest to także opowieść o prawdziwej przyjaźni, która potrafi znaleźć wybaczenie nawet po wielu latach rozłąki, złości i nierozmawiania. Bardzo spodobał mi się ten wątek, który tak naprawdę pojawia się w książce dość późno, sprawiając, że wszystkie brakujące puzzle wskakują na odpowiedni miejsce. Być może dzięki temu cała opowieść staje się pełna. Do tego cała historia opiera się na sztuce, co też wydaje mi się niecodziennym i nieczęstym wątkiem w książkach, a tutaj świetnie to zagrało. Nie tylko to, że Aidan próbuje być prawdziwym artystą, ale też próby zrozumienia prawdziwej sztuki przez Laylę i wszystkie odniesienia do Vincenta van Gogha i innych artystów. A dzięki temu na kartkach tej historii możemy odnaleźć kilka drobnych obrazków, odnoszące się do fabuły, które dodają tej książce uroku.

Niestety nie wszystko w tej książce mnie urzekło. Mam właściwie dwa zarzuty do tej książki, przez które przez mniej więcej połowę książki nieco kręciłam nosem i odebrało mi to delikatnie przyjemność z poznawania tej historii. Absolutnie nie czuć tutaj żadnego upływu czasu. Mam wrażenie, że minęły góra dwa-trzy dni, tymczasem nagle pada stwierdzenie, że było to kilka tygodni. I tak było właściwie przez cały czas. W ogóle zabrakło mi w tej historii jakiegoś umiejscowienia w czasie. Jasne, dostajemy informację, że jest upalnie, a w połowie książki pada data 4 lipca, więc możemy się domyślić, że chodzi o wakacje, niemniej nic poza tym. Tak samo z wiekiem głównej bohaterki - rodzice traktują ją jak dziesięciolatkę (mimo że pracuje w kawiarni swojej mamy), sama zachowuje się jak szesnasto-siedemnastolatka, jej myśli przypominają czasem rozważania jeszcze starszej osoby, ale ostatecznie nie dowiadujemy się w jakim jest wieku. Można się domyślać jedynie po jednej wzmiance o szkole i stwierdzeniu, że „jest już prawie dorosła”. Mnie taki rzeczy wytrącają z opisywanego świata.

Mimo kilku zgrzytów, uważam że to była naprawdę ciekawa historia. Podobał mi się niecodzienny pomysł na jej fabułę, urzekła mnie szczególnie sama końcówka i właśnie moment, kiedy wszystkie elementy wskakują na swoje miejsce i dostajemy pełen obraz sytuacji. Nie powiem, żeby to była najlepsza przeczytana przeze mnie książka, nie jest to także taka historia, którą chciałabym polecać wszystkim i mówić, że koniecznie powinno się ją przeczytać. Ale absolutnie nie będę także zniechęcać. Wierzę, że ta historia znajdzie wielu zwolenników, że rozkocha w sobie niejednego czytelnika. Z tego co kojarzę, autorka jest dość młodą osobą, dlatego wierzę, że przy kolejnych opowieściach spod jej pióra będzie lepiej i z chęcią sięgnę po te książki, które wyda w przyszłości. 


Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem beYA

Recenzja dostępna także na Poinformowani.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Saga o ludziach ziemi. Wieczorne gody – Anna Fryczkowska

Jestem absolutną fanką Sagi o ludziach ziemi. Anna Fryczkowska stworzyła niesamowicie angażującą i emocjonalną serię, którą wspaniale się czyta! Odkrywanie wszystkich codziennych bolączek i małych radości wszystkich bohaterów jest naprawdę świetną przygodą i prawdziwie mi przykro, że „Wieczorne gody” zamykają tę serię. Jednocześnie, jest to – chociaż po drugim tomie bym nie przypuszczała – historia, która podobała mi się najbardziej z całej sagi. Świat pędzi do przodu, a wraz z nim pojawiają się drobne, ale jednak znaczące zmiany w mało wsi. I chociaż obyczaj, dopasowanie do społeczności, w której się żyje i postępowanie zgodnie z przekazywaną wiedzą z pokolenia na pokolenie nadal są bardzo ważne, pojawiają się postacie występujące przed szereg. Historia Marianny Betowej, kobiety, która lubiła postawić na swoim, niesamowicie przypadła mi do gustu. I chociaż we wszystkich tomach tej sagi pojawiają się silne, przodujące kobiety, tak to właśnie Marianna zrobiła na mnie największe wrażenie

Niewiedza, Tożsamość, Nieśmiertelność, Spotkanie - Milan Kundera

Do tej pory nie miałam okazji spotkać się z literaturą Milana Kundery. Na szczęście z pomocą przyszło Wydawnictwo W.A.B., które wypuściło nowe wydania jego książek. Dzięki temu miałam okazję poznać cztery z jego powieści, nieco różne, ale dające pole rozważań. Niewiedza W tej książce znajdujemy historię Ireny i Josefa, którzy po wielu latach emigracji postanawiają wrócić do swojej ojczyzny. Szybko jednak okazuje się, że dwadzieścia lat to szmat czasu, a zmiany, które dokonały się zarówno w naszych bohaterach, jak i ich przyjaciołach, rodzinie i samej ojczyźnie, mogą okazać się zupełnie nie do przeskoczenia. „Niewiedza” to opowieść, w której losy tej dwójki splatają się i chociaż wydaje się, że łączy ich jedynie fakt przebywania poza krajem, to jednak okazuje się, że mają ze sobą wiele wspólnego. Autor przeplata ich historie, w ciekawy sposób łączy ich życia ze sobą, a jednocześnie pokazuje, jak jedna decyzja może odmienić wszystko to, co do tej pory wydawało nam się bliskie i znajome.

Nieznośna lekkość bytu - Milan Kundera

„Nieznośna lekkość bytu” to zdecydowanie najpopularniejsza książka czeskiego pisarza, która w moich planach czytelniczych widniała już od bardzo długiego czasu. Korzystając ze wznowienia w nowym wydaniu tej powieści, mogłam w końcu sięgnąć po tę historię i poznać przyczyny jej popularności. Milan Kundera w charakterystyczny dla siebie sposób rozprawia się z ludzkimi słabościami, rozwodzi się nad przypadkowością naszego życia, a robi to w naprawdę ciekawy pisarsko sposób. W tej opowieści kręcimy się wokół życia Teresy i Tomasza, a zahaczamy także o życie kilku innych postaci. Nie brakuje w tej historii typowych dla Kundery wtrąceń i rozważań, które dopełniają całości. Sposób, w jaki Kundera przeplata życia bohaterów, znajdując w nich miejsca dla własnych, filozoficznych rozważań, jest naprawdę niesamowity. Z pozoru chaotyczne rozdziały zaczynają tworzyć większą całość, w której nietrudno doszukać się głębi i dopiero w momencie przewrócenia ostatniej strony dostajemy pełen obraz, który m