Historię rodziny Drummów poznajemy z perspektywy trzech braci, którzy podobne wydarzenia opisują w zupełnie inny sposób. Dzięki temu dostajemy różnorodny pogląd na to, jak wyglądało dzieciństwo Williama, Lucka i Briana, jak postrzegali swoich rodziców i dlaczego ich życie potoczyło się w taki, a nie inny sposób. Zupełnie osobno prowadzone są również drobne wzmianki dotyczące tego, co tu i teraz. I tak właściwie dosłownie na pierwszej stronie dowiadujemy się, że jeden z braci Drumm nie żyje, a cała historia prowadzi nas do odkrycia, który i dlaczego musiał zginąć.
Rodzina Drummów na zewnątrz może wyglądać całkiem zwyczajnie. Być może znajdą się również tacy, którzy zazdroszczą im sukcesów - zarówno matka, jak i bracia dostali swoje przysłowiowe „5 minut” w showbiznesie, napawając się sławą i czerpiąc z niej całymi garściami. Za zamkniętymi drzwiami dzieje się jednak wiele złego, które dopiero po poznaniu wszystkich trzech historii wybrzmiewa dobitnie, odkrywając wszelkie złe strony ludzkiego charakteru.
Autorka z powodzeniem odkrywa najmroczniejsze zakamarki ludzkiej psychiki. Rywalizacja, zazdrość, brak wystarczającej uwagi w dzieciństwie, lub wręcz przeciwnie, zbyt duże skupienie się tylko na jednym z braci - z pozoru niespecjalnie groźne zachowania, które pojawiają się w życiu, w różnym natężeniu, każdego z nas, doprowadza do powolnego rozpadu rodziny i prowadzi do naprawdę dramatycznych wydarzeń. Właściwie chyba to spodobało mi się w tej książce najbardziej - ta historia, mimo wszystkich swoich przykrych konsekwencji - jest zupełnie prostą, można się nawet pokusić o stwierdzenie, pospolitą historią. Ile jest takich domów, które wydają się zupełnie normalne? Ile razy, oglądając czyjeś zdjęcia czy filmiki w internecie pomyśleliśmy sobie: „ale on/ona musi mieć super życie”? Prawda o takich rodzinach często jest niedostrzegana na pierwszy rzut oka, jednak wystarczy przyjrzeć się wszelkim drobnym wskazówkom, które doprowadzą nas do okrutnej prawdy.
„Nasze małe okrucieństwa” to tytuł, który naprawdę idealnie oddaję całą zawartą historię w książce. Czyta się ją właściwie jak obyczajówkę, poznając różne anegdoty z życia bohaterów, które na pierwszy rzut oka wydają się zupełnie nieszkodliwe. Bohaterowie opisują swoje małe szczęścia i drobne potknięcie, popełniane błędy i swego rodzaju wnioski, jakie z nich wyciągają. Kiedy jednak docieramy do ostatnich rozdziałów, dostajemy pełen obraz destrukcji rodziny Drummów i wszelkie krzywdy dają o sobie znać z podwójną mocą. Zazdrość, egoizm, chytrość, faworyzowanie, poczucie bezkarności, chęć władzy, ignorancja, zdrada, poczucie skrzywdzenia, karanie kogoś za nie jego błędy... Wymieniać można bez końca, tak wielka fala emocji spływa na czytelnika podczas ostatnich stron książki.
Szczerze mówiąc trudno tę książkę oceniać jako thriller czy kryminał. Nie znajdziecie tutaj szybkiej akcji, sam wątek kryminalny opisany jest raptem na kilku stronach. I jasne, autorka wnika tutaj w psychikę bohaterów, jednak ja bardziej nazwałabym to dramatem rodzinnym. Przerażającym i poruszającym. I mimo nieśpiesznej akcji, mimo takiego poczucia czytania obyczajówki, absolutnie ta książka nie jest pozbawiona emocji, a samą historię czyta się naprawdę szybko i - jakkolwiek to zabrzmi - przyjemnie. Autorka ma naprawdę lekkie pióro i swobodę opisywania w ciekawy sposób sytuacji, które bynajmniej nie są przyjemne.
Z „Naszych małych okrucieństw” wysuwa się swoista przestroga przez różnymi pokusami, które stawia na naszej drodze życie w luksusie czy blasku fleszy. Pokazuje jak wyniszczające może być obnażenie się w internecie. Obrazuje skutki braku prawdziwej rozmowy, faworyzowania swoich dzieci, przenoszenia na nich swoich krzywd, ambicji i poczucia niesprawiedliwości. To idealny obraz tego, do czego może prowadzić pycha i chęć bogacenia się za wszelką cenę. Historia o odrzuceniu, niespełnionej miłości i wykorzystywaniu uczuć innej osoby. Słowem, pod względem psychologii bohaterów, jest to naprawdę kawał dobrej historii.
To, co w tej książce może się komuś nie spodobać, to właśnie wspomniane przeze mnie skupienie bardziej na obyczajowej odsłonie tej historii. Uciążliwe może być dla czytelników także to, że autorka zdecydowała się na przedstawienie życia bohaterów w dość chaotyczny sposób - przeszłość przeplata się z teraźniejszością, w jednym rozdziale poznajemy pięcioletniego bohatera, potem przechodzimy do lat nastoletnich, aby w kolejnym fragmencie znów poznawać historię z dzieciństwa. Mnie to nie przeszkadzało, ale myślę że może to być dla niektórych dość uciążliwe, dlatego warto o tym wspomnieć.
Ostatecznie, jestem naprawdę zadowolona z lektury. „Nasze małe okrucieństwa” może dostarczyć naprawdę wielu emocji, w większości tych negatywnych, ale to naprawdę ciekawie przedstawiony obraz ludzkiej psychiki. Jeżeli lubicie tego typu opowieści, to nie zastanawiajcie się dłużej!
Książka przeczytana dzięki współpracy z Wydawnictwem Wielka Litera
Recenzja dostępna także na portalu Poinformowani.pl
Komentarze
Prześlij komentarz