Przejdź do głównej zawartości

Echo - Thomas Olde Heuvelt


Niejednokrotnie, czytając opowieści alpinistów czy himalaistów, można przeczytać o tym, że wspinacze czują moc góry, jej ducha, słyszą jej wzywanie i ślepo podążają za jej głosem. Często wydaje się to tylko swego rodzaju górskim marzeniem himalaisty, który pozostaje w pewnym transie podczas akcji górskiej. Co jednak, jeśli góra dosłownie opęta człowieka, który chciał wejść na jej szczyt? 

Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w książce „Echo” Thomasa Olde Heuvelta. To ponadsześciusetstronicowa prawdziwa literacka uczta, wywołująca niepokój już od pierwszej strony, który nie odpuszcza aż do samego końca. „Echo” potrafi zawładnąć czytelnikiem dokładnie tak, jak Maudit zawładnęła Nickiem. Przygotujcie się na mrok, niepewność, ciągłe uczucie niepokoju i powiew mrożącego krew w żyłach wiatru. 

Nick przypadkowo zobaczył szczyt Maudit i niemalże od razu poczuł niezrozumiałe przyciąganie tej góry. Co dziwne, podczas planowania wyprawy na nią, nigdzie nie mógł znaleźć o niej informacji, nikt nawet nie chciał rozmawiać o tej górze. W żaden sposób nie zniechęciło to Nicka. Wraz z Augustinem stawia pierwsze kroki w dolinie, wspinając się coraz wyżej. Nie bez powodu jednak nikt nie chciał o Maudit rozmawiać - Nick wraca z góry sam, a po jego przystojnej twarzy pozostał jedynie wielki stup. Mężczyzna wyrwał się z ostrych szponów góry, jednak Maudit zdążyła w nim zamieszkać, a sprowadzając ją na dół, sprowadził też wiele nieszczęścia na przypadkowych ludzi, na siebie i na swojego partnera Sama. Teraz to Sam będzie musiał spróbować wytępić z niego przejmujący mrok i odzyskać starego, pogodnego Nicka. 

Autor zaczyna opowieść z „wysokiego c”, samym prologiem wprowadzając czytelnika w świat pełen mroku i tak na prawdę ani na moment nie zwalnia. Uczucie niepokoju pojawia się wraz z pierwszymi stronami i czai się gdzieś w rogu przy każdym przewróceniu kartki. Zarówno opowieść o tym, jak Nick leży w szpitalu, jak i fragmenty opowieści tłumaczącej, co tak naprawdę stało się wysoko na górze, wywołują ten sam dreszcz niepokoju, swego rodzaju nieprzyjemne uczucie, które trudno jednoznacznie sklasyfikować, a jednocześnie niełatwo się go pozbyć. A każda przewrócona strona przynosi rozwinięcie akcji, która zaczyna nieco przyspieszać, a niepokojących, czasem nawet przerażających fragmentów tylko przybywa. 

„Echo” prowadzone jest różnorodnymi opowieściami - poznajemy historię głównie z zapisków Sama oraz dziennika prowadzonego przez Nicka. Dostajemy jednak kilka innych form, których pojawienie uzależnione jest od fabuły. Autor też nie wzbraniał się przed prowadzeniem różnych form narracji - to nieoczywiste i często ryzykowne posunięcie tutaj sprawdziło się idealnie, dopełniając tę książkę. Sam styl holenderskiego pisarza nie budzi zastrzeżeń, a jego barwne opisy, czy to przyrody, czy to przerażających sytuacji z Nickiem w roli głównej, czytało się z zapartych tchem, mając przed oczami pełen obraz opisywanych wydarzeń. 

Thomas Olde Heuvelt znalazł również miejsce na to, aby zająć się psychiką naszych głównych bohaterów, skupiając się nie tylko na tych najświeższych dramatycznych wydarzeniach. Otóż zarówno Nick, jak i Sam zmagali się ze swoimi słabościami, pewnymi zachowaniami wychodzącymi poza normę, nieprzepracowanymi traumami z dzieciństwa, które kładły się cieniem na ich obecnym życiu. Czy to możliwe, żeby Nick został opętany przez góry już wcześniej? I dlaczego Sam tak bardzo pragnie, żeby Nick zdejmował przy nim opatrunek, którym stara się powstrzymać oddziałującą na niego Maudit? Z czasem czytelnik odnajduje odpowiedzi na te pytania, kiedy główną opowieść dopełniają opisy przeżyć dwóch mężczyzn, kiedy byli jeszcze kilkulatkami. 

Przepływanie między gatunkami, balansowanie na granicy realizmu i ten nieustający zew gór. Mimo sporej objętości, jak na obecne trendy, właściwie żadna strona tej książki nie wydaje się zbędna. Jest to opowieść nieoczywista, wzbudzająca prawdziwy niepokój, momentami nawet przerażenie, pełna barwnych opisów, które tylko dodają temu wszystkiego uroku. Wszechogarniający mrok - to idealnie oddaje cały klimat ten książki, ale ta opowieść porusza wiele aspektów ludzkiego życia. 

Osobiście jestem pod ogromnym wrażeniem „Echa” - na pewno trafi do ulubieńców tego roku. To sześćset czterdzieści stron naprawdę dobrej literatury, którą chce się pochłaniać bez przerwy. Jeżeli tylko macie ochotę na coś mrocznego, trzymającego w napięciu i nie do końca oczywistego, nie czekajcie długo - koniecznie sięgnijcie po „Echo”!



Książka przeczytana dzięki współpracy z Wydawnictwem Albatros

Recenzja dostępna także na portalu Poinformowani.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Flaw(less). Opowiedz mi naszą historię - Marta Łabęcka

Zazwyczaj do książek, które zasłynęły w serwisie Wattpad, a potem zostały wydane, podchodzę nieco sceptycznie - być może dlatego, że już na kilku takich historiach się zawiodłam. Bardzo się cieszę, że przez to nie zniechęciłam się do sięgnięcia po „Flaw(less). Opowiedz mi naszą historię", bo ta książka całkowicie zawładnęła moimi emocjami.  Ona ma status lodowej księżniczki, pochodzi z tak zwanego dobrego domu i zgarnia same najlepsze oceny. Odpycha od siebie ludzi i jedyne o czym marzy, to ucieczka z Moreton. Do niego przylgnęła łatka narkomana, a dla jego matki liczą się tylko używki i przypadkowi mężczyźni. Ich znajomość zaczyna się całkiem przypadkiem, ale szybko okazuje się, że mają ze sobą dużo więcej wspólnego, niż wydawało się na początku.  Jestem zachwycona i zauroczona tą historią. Najlepszą rekomendacją tej książki będzie to, że siedziałam przy niej do prawie 1:30 w nocy (a to zdarza mi się naprawdę rzadko), bo nie byłam w stanie jej odłożyć, nie poznając losów tej ...

Ozyrys – Remigiusz Mróz

Uważam, że seria „Langer” to książki Remigiusza Mroza, która ma szansę podbić serca osobom, które do tej pory nie miały po drodze z twórczością autora. I „Ozyrys”, chociaż trzeci w kolejce, nie ustępuje swoim poprzednikom i zapewnię naprawdę wiele emocji, zwrotów akcji i świetną rozrywkę. Bardzo trudno opowiadać i fabule tych książek, nie spojlerując jednocześnie wielu wydarzeń, więc oszczędność w słowach, jeśli chodzi o sam opis wydawcy, powinien być tutaj wystarczający: „Kiedy jeden potwór staje przed sądem, drugi zaczyna polowanie”. Przyznam, że naprawdę dużo się dzieje w tej historii i właściwie nawet na chwilę nie zwalniamy tempa. Przeplatają się w niej różnorodne wątki, kontynuujące wydarzenia z poprzednich tomów, ale oczywiście najważniejsze są tutaj występki Ozyrysa i Piotra Langera. A te są wręcz spektakularne!  To też tego typu historia, w której mimo poważnych tematów pojawia się sporo humoru – ten humor jednak często występuje w spotkaniach z Piotrem Langerem, przez co ...

Saga o ludziach ziemi. Wieczorne gody – Anna Fryczkowska

Jestem absolutną fanką Sagi o ludziach ziemi. Anna Fryczkowska stworzyła niesamowicie angażującą i emocjonalną serię, którą wspaniale się czyta! Odkrywanie wszystkich codziennych bolączek i małych radości wszystkich bohaterów jest naprawdę świetną przygodą i prawdziwie mi przykro, że „Wieczorne gody” zamykają tę serię. Jednocześnie, jest to – chociaż po drugim tomie bym nie przypuszczała – historia, która podobała mi się najbardziej z całej sagi. Świat pędzi do przodu, a wraz z nim pojawiają się drobne, ale jednak znaczące zmiany w mało wsi. I chociaż obyczaj, dopasowanie do społeczności, w której się żyje i postępowanie zgodnie z przekazywaną wiedzą z pokolenia na pokolenie nadal są bardzo ważne, pojawiają się postacie występujące przed szereg. Historia Marianny Betowej, kobiety, która lubiła postawić na swoim, niesamowicie przypadła mi do gustu. I chociaż we wszystkich tomach tej sagi pojawiają się silne, przodujące kobiety, tak to właśnie Marianna zrobiła na mnie największe wrażenie...