Przejdź do głównej zawartości

Wakacje w Port Moody - Ewelina Nawara i Małgorzata Falkowska


Bardzo nie lubię pisać o książkach źle - zawsze staram się znaleźć w nich jak najwięcej pozytywów. Książki duetu Eweliny Nawary i Małgorzaty Falkowskiej są mi już całkiem dobrze znane, mimo że były to lekkie i płynne historie, za każdym razem pojawiały się tam kilka mniej lub bardziej znaczących niedociągnięć. „Wakacje w Port Moody” to właściwie powielenie schematu, a dla mnie znak, że to było już prawdopodobnie ostatnie moje spotkanie z książkami tego duetu. 

Miasteczko Port Moody przedstawione zostało już czytelnikom w świątecznej książce dziejącej się właśnie w tym miejscu. Tym razem poznajemy historie kuzyna Logana, bohatera tamtych zimowych wydarzeń. Hunter, próbując poradzić sobie ze ślubem kuzyna z Abigail, ucieka z uroczystości do klubu w Vancouver, gdzie daje się ponieść chwili i kończy w mieszkaniu pięknej nieznajomej dziewczyny. Ta jedna szalona noc przyniesie poważne konsekwencje. 

Po raz kolejny w książce tego duetu znajduję pewnie nieścisłości - w jednym rozdziale się coś pojawia, w kolejnym wydarzenia biegną tak, jakby to nie miało miejsca. Są to drobne rzeczy, które nie mają większego wpływu na fabułę i pewnie wielu czytelników nawet nie zwróci na to uwagi. Dla mnie jednak jest to dość znaczący błąd, szczególnie, że takich drobnostek jest kilka w całej książce, co ostatecznie nie wygląda zbyt dobrze. No i znowu dostajemy mnóstwo scen seksu, a rozmów i faktycznego poznawania się bohaterów jest naprawdę niewiele. Ja rozumiem, że w romansie podobnych scen jest wiele, w końcu powinno być „gorąco”. Niemniej, kiedy bohaterowie, dorośli ludzie, nie potrafią ze sobą normalnie rozmawiać, a poznawanie się zamieniają na poznawanie swoich ciał, to dla mnie jest to zupełnie nie do przyjęcia. Nic bardziej nie wyprowadza mnie z równowagi, niż brak zwyczajnej rozmowy i próby porozumienia. 

Mam wrażenie, że tym razem, Poort Moody jest za bardzo wyidealizowane. Na każdym kroku podkreślane jest to, jakim cudownym jest miasteczkiem, idealnym miejscem do życia, każdy każdemu pomaga, każdy chce dla wszystkich jak najlepiej - właściwie trochę takie życie w bańce, aż trudno uwierzyć, że podobne miejsce mogłoby istnieć naprawdę. Tak samo główny bohater, którego każdy widzi jedynie w najlepszym świetle, samych superlatywach, idealny kandydat na męża, ojca. I tak, jak główna bohaterka w pewnym momencie czuje się tym wszystkim przytłoczona, tak i mnie przytłoczył ten sielski obrazek. A kiedy Hunter po raz kolejny udowadnia swoją przesadną „idealność”, zaczęłam już mimowolnie przewracać oczami. 

Z tej książki biła też swego rodzaju stereotypowość, która także przyprawiała mnie o wzdychanie i przewracanie oczami. Mężczyzna, właściwie książę na białym koniu, który zjawia się znikąd, otacza kokonem ochronnym swoją damę, planuje jej dzień i właściwie czasem mówi, jak powinna żyć. W ogóle postać Huntera stała się dla mnie poważnie irytująca, przez co lektura stawała się dość męcząca.

Mimo wszystko, to co należy zaliczyć na plus, to lekkość stylu autorek, dzięki czeu historię czyta się naprawdę szybko. To też może być przyjemna, lekka lektura właśnie na wakacje, która zapełni czas, podczas którego będziecie wygrzewać się na słońcu. Mnie też dość urzekło samo zakończenie, co wpłynęło także na podniesienie ogólnej oceny. Bardzo mocno cukierkowe, ale mimo to urocze wywołało u mnie szczery uśmiech! 

Doskonale rozumiem, że wiele osób moje narzekania może wziąć za zupełne drobnostki i zbytnie czepianie się. Dla mnie jednak skumulowanie tych kilku drobnych rzeczy w ledwo ponad trzystustronicowej powieści tworzy problem, włącza mi się tryb przewracania oczami i czuję, że trochę tracę czas. Ostatnio czytałam książki, które okazywały się prawdziwymi perełkami (z kilkoma wyjątkami, kiedy książka według mnie była raczej średnia). Tym bardziej uwidaczniały się te niedociągnięcia w „Wakacje w Port Moody”, które ostatecznie nie pozwalały mi się cieszyć lekturą tak, jakbym tego chciała. Dlatego sami musicie zdecydować czy ta książka Wam się spodoba. Ja, niestety, nie mogę jej z czystym sercem polecić. 


Książka przeczytana dzięki współpracy z Wydawnictwem Akurat

Recenzja dostępna także na portalu Poinformowani.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ozyrys – Remigiusz Mróz

Uważam, że seria „Langer” to książki Remigiusza Mroza, która ma szansę podbić serca osobom, które do tej pory nie miały po drodze z twórczością autora. I „Ozyrys”, chociaż trzeci w kolejce, nie ustępuje swoim poprzednikom i zapewnię naprawdę wiele emocji, zwrotów akcji i świetną rozrywkę. Bardzo trudno opowiadać i fabule tych książek, nie spojlerując jednocześnie wielu wydarzeń, więc oszczędność w słowach, jeśli chodzi o sam opis wydawcy, powinien być tutaj wystarczający: „Kiedy jeden potwór staje przed sądem, drugi zaczyna polowanie”. Przyznam, że naprawdę dużo się dzieje w tej historii i właściwie nawet na chwilę nie zwalniamy tempa. Przeplatają się w niej różnorodne wątki, kontynuujące wydarzenia z poprzednich tomów, ale oczywiście najważniejsze są tutaj występki Ozyrysa i Piotra Langera. A te są wręcz spektakularne!  To też tego typu historia, w której mimo poważnych tematów pojawia się sporo humoru – ten humor jednak często występuje w spotkaniach z Piotrem Langerem, przez co ...

Flaw(less). Opowiedz mi naszą historię - Marta Łabęcka

Zazwyczaj do książek, które zasłynęły w serwisie Wattpad, a potem zostały wydane, podchodzę nieco sceptycznie - być może dlatego, że już na kilku takich historiach się zawiodłam. Bardzo się cieszę, że przez to nie zniechęciłam się do sięgnięcia po „Flaw(less). Opowiedz mi naszą historię", bo ta książka całkowicie zawładnęła moimi emocjami.  Ona ma status lodowej księżniczki, pochodzi z tak zwanego dobrego domu i zgarnia same najlepsze oceny. Odpycha od siebie ludzi i jedyne o czym marzy, to ucieczka z Moreton. Do niego przylgnęła łatka narkomana, a dla jego matki liczą się tylko używki i przypadkowi mężczyźni. Ich znajomość zaczyna się całkiem przypadkiem, ale szybko okazuje się, że mają ze sobą dużo więcej wspólnego, niż wydawało się na początku.  Jestem zachwycona i zauroczona tą historią. Najlepszą rekomendacją tej książki będzie to, że siedziałam przy niej do prawie 1:30 w nocy (a to zdarza mi się naprawdę rzadko), bo nie byłam w stanie jej odłożyć, nie poznając losów tej ...

Glukozowa równowaga. Popraw swój metabolizm i zadbaj o zdrowie – Ismael Galancho

Jakiś czas temu dowiedziałam się o tym, że mam insulinooporność, a kilka dni później pojawia się Wydawnictwo Buchmann, całe na biało, które wysyła mi informacje o ich nowości – „Glukozowej równowadze”. Uznałam to za znak, nie mogłam nie skorzystać, nie sprowadzić i nie przekonać się, czy będzie to kopalnia wiedzy. I na szczęście się nie zawiodłam. „Glukozowa równowaga” to napisana naprawdę przystępnie, prosto i zupełnie wprost książka, która wyjaśnia, czym są: insulinooporność, stan przedcukrzycowy czy cukrzyca, ale też objaśnia pojęcia takie jak: insulina, węglowodany, białko, rodzaje tłuszczów. Dodatkowo, opierając się na wielu różnorodnych badaniach, obala wiele mitów, które wciąż się powtarzane i na które łatwo trafić w internecie. Kiedy dowiedziałam się o swojej insulinooporności, oczywiście przeszukałam pół internetu i próbowałam przyswoić wszystkie niezbędne informacje. Ta książka jednak jest swoistym podręcznikiem, który nie tylko nie pozwoli wpaść w pułapkę mitów, ale też prec...