Sięgając po „Wenecki szkicownik” nie miałam jakiś specjalnych wymagań. Tak naprawdę nie znałam wcześniej autorki, a opis fabuły wskazywał po prostu na raczej typową opowieść obyczajową. Po przeczytaniu jednak muszę przyznać, że jestem oczarowana, wręcz zauroczoną tą historią i bardzo chętnie sięgnęłabym po więcej książek tej autorki.
Książka zawiera w sobie dwie powiązane ze sobą, jednak osadzone w różnych czasach historię. Poznajemy młodziutką Juliet, która w ramach prezentu urodzinowego, odwiedza z ciotką Wenecję. Kobieta tak bardzo zakochuje się w tym malowniczym mieście - i pewnym młodzieńcu - że bardzo szybko wraca do Włoch. Jako nauczycielka plastyki próbuje pokazać swoim uczennicom piękno Wenecji, które tak bardzo zachwyciło ją za pierwszym razem. Tuż przed wojną Juliet dostaje kolejną szansę, aby wrócić do ukochanego miasta, tym razem zadomawiając się w nim na dłużej. To właśnie wtedy przeżywa najpiękniejsze chwile swojego życia. Druga historia opowiada o Caroline, której Juliet była stryjeczną babką. Kiedy kobieta umierała, była w stanie przekazać Caroline tylko szczątki informacji o szkatułce, którą jej zostawiła, najważniejszą jednak informacją było słowo „Wenecja”. W zostawionym przez babkę pudełku znajdują się jedynie drobna biżuteria i stare klucze. W przypływie chwili, Caroline postanawia podążyć śladami ciotki i odkryć jej ostatnią wolę.
Już od pierwszych stron książka niesamowicie pochłania i mimo dwóch z pozoru odrębnych historii, płynność czytania jest zachowana. Tak naprawdę niemalże od samego początku, kiedy pojawiają się rozdziały dotyczące Caroline, możemy domyślić się, jak potoczyły się losy jej ciotecznej babki. Ze względu na budowę książki, właściwie nie czekają czytelnika jakieś specjalne zaskoczenia, bo wszystkie niewiadome dla bohaterów, wyjaśnione są czytelnikowi wcześniej. Dla mnie jednak nie miało to większego znaczenia, nadal z zapałem śledziłam przygody Juliet i dałam pochłonąć się emocjom, jakie towarzyszyły wszystkim wydarzeniom.
To, co uważam za największy plus tej historii, to jej niesamowity klimat. Autorka zabiera nas na spacer uliczkami malowniczej Wenecji, dzięki czemu można się poczuć, jakby spacerowało się nimi razem z bohaterami. Ta historia sprawiła, że zatęskniłam za tym miastem, mimo że moja wizyta tam miała miejsce kilka lat temu i była stosunkowo za krótka, abym jakoś specjalnie zżyła się z tym miejscem. Niemniej, podobnie jak Juliet, zachwycałam się pięknem tego miasta, a „Wenecki szkicownik” wyzwolił we mnie chęć, najlepiej jak najszybszego, powrotu tam. Myślę też, że ten wenecki klimat jest tutaj tak dobrze budowany, że nawet jeżeli ktoś wcześniej nie miał okazji zwiedzać miasta, poczuje jego klimat i odnajdzie się w wąskich uliczkach.
Prosta historia, jakich mogło zdarzyć się wiele, niemniej niesamowicie wciąga i pochłania emocjonalnie. Wszystkie odczucia, które towarzyszą przede wszystkim Juliet, ale także Caroline, są żywe i niezwykle angażujące. Bardzo łatwo się w tym zatracić, odczuwać wszystko całym sobą, kibicując kobietom, towarzysząc im w najpiękniejszych, ale również najgorszych wydarzeniach, które je spotkały. Ta historia pokazuje ogromną miłość, przede wszystkim tą rodzicielską, ale także tą szaleńczą, niespodziewaną i niesamowicie intensywną do drugiego człowieka. To także opowieść o silnej woli, wytrwałości i walce o swoją przyszłość, marzenia i zmianę dotychczasowego życia. „Wenecki szkicownik” pokazuje również, jak przekorny potrafi być los, jak wydarzenia mogą zatoczyć niespodziewane koło.
Powtórzę się, ale jestem naprawdę zachwycona tą historią. Uwielbiam takie angażujące, totalnie pochłaniające książki, które przenoszą mnie do zupełnie innego świata. Tutaj autorce udało się również zachować niesamowity klimat, który otacza całą powieść i dopełnia ją. Myślę że ta książka może znaleźć wielu zwolenników, tak cudowne historie po prostu warto poznać i dać się im wciągnąć. Śmiało sięgajcie po „Wenecki szkicownik” i dajcie się porwać cudownej Wenecji.
Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem Akurat
Recenzja dostępna także na portalu Poinformowani.pl
Komentarze
Prześlij komentarz