Jeżeli ktokolwiek myślał, że pomysły Jacka Galińskiego na fabułę ma już rozpracowane, a Zofia Wilkońska już nie może niczym zaskoczyć, to Galiński mówi: „No to patrz” i wyprowadza ostateczny cios w „Koniec się pani nie udał”.
Rezolutna staruszka nie traci swojego wigoru nawet „na tamtym świecie”. W pomieszczeniu, które może być tylko czyśćcem, Zofia odpowiada na kilka zupełnie niecodziennych pytań i ustawia się w kolejce do wyjścia. Niefortunny zbieg wydarzeń sprawia, że Wilkońska zamienia bilety i trafia do miejsca, w którym nie powinna się znaleźć. Sprytnie jednak odnajduje się w środowisku i w doborowym towarzystwie zaczyna pracę w zespole produkującym dobre uczynki. Jak to jednak na Zofię przystało, gdzie się nie pojawi, tam tworzą się także kłopoty. Razem z Jaruzelskim, przy wsparciu Jezusa, będzie próbowała zmienić wydarzenia na ziemi.
„Koniec się pani nie udał” to przede wszystkim pełna absurdu i świetnego humoru książka. W tej części dzieją się takie rzeczy, których nie wymyśliłby nawet najbardziej kreatywny czytelnik. Niejednokrotnie, kiedy czytałam tę książkę, zastanawiałam się, czym wspomagał się Jacek Galiński, podczas jej pisania. Nie żartuję! Niemniej, czymkolwiek to było, zdało egzamin, a czytelnik dostaję taką rozrywkę, jakiej się nie spodziewał.
Wiecie, można się trochę pośmiać, ale trzeba mieć naprawdę coś niesamowitego w swoim stylu, żeby pisać tak, umówmy się, totalnie odklejone rzeczy, które czyta się genialnie, dosłownie zanosząc się ze śmiechu. Jasne, już poprzednie części udowadniały, że Galiński stworzył fenomenalną postać, osadzając ją w różnych, mniej lub bardziej absurdalnych sytuacjach, ale „Koniec się pani nie udał” bije wszystkie poprzednie historie na głowę. A Zofia, jak to Zofia, potrafi narobić rabanu wszędzie.
To, co trzeba też autorowi oddać, to umiejętność zawarcia w książce tak wiele wstawek odnoszących się do różnych, przede wszystkim politycznych wydarzeń, które nie są wprowadzane zbyt nachalnie, a użyte w odpowiednim momencie podbijają zabawność sytuacji. Przy tego typu zabiegach trzeba uważać, żeby nie przesadzić, bo narzekań na obecną sytuację polityczną w Polsce nie brakuje, ale w tym przypadku nie ma przesady, a humorystyczne podejście do tematu (jakkolwiek dziwnie to brzmi).
Ta irytująca wszystkich w swoim otoczeniu staruszka dostarczała czytelnikowi sporo rozrywki, przez co aż trudno uwierzyć, że „Koniec się pani nie udał” to finał zmagań Zofii Wilkońskiej z wszechświatem. Ale jak kończyć, to tylko w taki sposób! Szykujcie się, bo w połowie maja czeka Was ogromna dawka absurdu, jeszcze większa humoru, a to wszystko w gwiazdorskiej obsadzie.
Jeżeli znacie serię książek o Zofii, nie możecie przegapić tego ostatniego „tąpnięcia”, natomiast jeżeli losy tej rezolutniej staruszki jeszcze nie są Wam znane, to idealny moment na nadrobienie zaległości. Nieustannie będę polecać te książki, bo dla mnie Jacek Galiński wymyślił to przegenialnie! I gdzieś po cichu liczę na to, mimo że okładka krzyczy o finale, że gdzieś jeszcze kiedyś o Zofii usłyszymy.
Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem W.A.B.
Recenzja dostępna także na portalu Poinformowani.pl
Komentarze
Prześlij komentarz