Pióro Pauliny Świst poznałam stosunkowo późno, bo dopiero przy okazji premiery książki „Chechło”. Tamta historia jednak na tyle mi się podobała, że z chęcią sięgnęłam po nowość tej autorki, mianowicie „Fightera”, który spełnił swoje zadanie - był przyjemną rozrywką.
Ksenia, ukrywając się pod pseudonimem, pisze książki, do których zbieranie materiałów nie zawsze okazuje się bezpieczne. Pracując nad nową powieścią, najwyraźniej dotarła do informacji, których nie powinna rozgrzebywać, przez co może grozić jej prawdziwe niebezpieczeństwo. Jej wydawca postanawia wynająć jej swoistego ochroniarza, wybierając do tego zadania gwiazdora MMA, „Cwibla”. Połączenie tych dwóch charakterów może zwiastować tylko jedno...
„Fighter” to romans z elementami kryminalnymi, czyli właściwie coś, w czym szczególnie lubuje się Paulina Świst. Jest płomienny romans, niewybredny język, a w tle majaczy jakaś zagadka, trochę niebezpieczeństwa, które dodają swoisty dreszczyk całej historii. W przypadku tej książki, sama kryminalna zagadka nie jest jakoś specjalnie rozbudowana, tym razem relacja głównych bohaterów przyćmiewa wszystko inne, co dzieje się w tle.
Wydawca od początku zapowiadał „ostry język” w tej książce, jednak nie był to taki język, jakiego oczekiwałam. Niemalże co drugie słowo w tej książce to przekleństwo i niesamowicie mnie to przytłoczyło. Jasne, nie będę grać niewiniątka, na codzień zdarza mi się używać niewybrednego słownictwa, nie uważam żeby było to coś specjalnie wstydliwego czy ujmującego. Ale jak to ze wszystkim bywa - ważny jest umiar. Tutaj tego umiaru nie ma, w wielu miejscach naprawdę można było sobie darować te wszystkie wulgaryzmy, bo czasami wychodziło to wręcz żenująco. W pewnym momencie byłam mocno zmęczona tym językiem, a naprawdę dało się tego uniknąć.
Obok „ostrego języka” pojawić się miały także „ostry seks” i „ostra jazda” - to na szczęście pojawia się już z umiarem, nie było w tym na szczęście zbytniej przesady. Bardzo podobały mi się kreacja przede wszystkim głównych bohaterów, którzy byli konkretni, pewni siebie i z ciętym językiem. Niesamowicie to wszystko do siebie pasowało, idealnie oddawało klimat całej historii. Nawet humor, którego nie można odmówić tej książce, w większości mi odpowiadał i niejednokrotnie uśmiechnęłam się czytając tę historię.
Książki Pauliny Świst można traktować jako swoisty odpoczynek. Jest to raczej niewymagająca literatura, której zadaniem jest właśnie bawić i być swego rodzaju umileniem wieczorów - i „Fighter” w zupełności spełnia swoje zadania. Gdyby nie wylewające się z każdej strony przekleństwa, byłabym napewno dużo bardziej zadowolona z lektury, nie musiałabym ciągle przewracać oczami podczas czytania. Niemniej, lubię czasem przeczytać takie konkretne, szybko płynące historie.
Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem Akurat
Recenzja dostępna także na portalu Poinformowani.pl
Komentarze
Prześlij komentarz