Opowieści z platformy Wattpad, wydane w formie papierowej, mają to do siebie, że albo się całkowicie przepada i wciąga w historię, albo zupełnie przeciwnie, nic w tej opowieści nie przyciąga. Osobiście zazwyczaj chętnie sięgam po tego typu książki, ze względu na to, że zdarzyło mi się już przeczytać niejedną perełkę! Niestety, „Dziewczyna, której nie zauważał” klasyfikuje się w tej drugiej grupie, książek niekoniecznie udanych.
Jade Collins to zwykła dziewczyna, która pracuje w kawiarni, chcąc zadbać o swoją rodzinę, którą ledwo stać na przeżycie. Niestety los ciągle rzuca jej kłody pod nogi. Pewnego dnia traci swoją pracę, którą bardzo lubiła i zostaje bez środków do życia. Z pomocą przychodzi jej Eros Petrakis, który swoją niecodzienną propozycją pracy, zapewnie dziewczynie nie tylko życie na przyzwoitym poziomie, ale również możliwość podjęcia wymarzonych studiów. Eros niestety nie jest zbyt przyjemnym w obyciu człowiekiem, Jade jednak jest w stanie dla swojej rodziny znieść wszystko. Jak potoczy się relacja tej dwójki?
Byłam nastawiona na lekką, może zabawną lekturę, czasem nawet słodką. Niestety, skończyło się na tym, że trochę się z tą książką męczyłam, momentami było naprawdę niezręcznie i żenująco, a przewracanie oczami było niezbędne. Bardzo nie lubię pisać o książkach źle, staram się zawsze wyciągnąć z nich to, co dobre. „Dziewczyna, której nie zauważał” zgarnęła ode mnie jednak mało zaszczytną jedną gwiazdkę (w pięciogwiazdkowej skali aplikacji Goodreads), a rzeczy, do których mogę się przyczepić, jest naprawdę mnóstwo.
Już od pierwszych stron można odczuć, jak bardzo opornym stylem jest ta książka napisana. Niektóre zdania są zupełnie niefortunnie złożone, niektóre określenia zupełnie do siebie nie pasują, no i nawet najprostsze sytuacje opisane są tak, że naprawdę trudno się przez to brnie. Na szczęście, książka składa się z naprawdę wielu dialogów, dzięki czemu szybciej się ją czyta. Niemniej, nawet dialogi pozostawiają wiele do życzenia. Zupełnie niepotrzebne i zdecydowanie nagminne używanie „eee”, „uhm”, „ehm" przytłacza, a w pewnym momencie zaczyna już wyprowadzać z równowagi. Zupełnie nie rozumiem tak częstego używania tego typu wypełniaczy, można było spokojnie zastąpić je opisem typu: „powiedziała niepewnie” lub czymkolwiek innym, co tak nie kłułoby w oczy.
Kolejną rzeczą jest kreacja bohaterów. Przede wszystkim autorka przedstawia ich w zupełnie nieracjonalnych, dziwnych, niezrozumiałych zachowaniach. Przykład pierwszy z brzegu: Jade idzie na rozmowę o pracę, podczas której jej przyszły szef, Eros, zasypia. Ona oczywiście tego nie zauważa, a kiedy w końcu to do niej dociera, postanawia... obudzić go swoim śpiewem. Może się czepiam, może dla kogoś to jest normalne, naturalne zachowanie - dla mnie ta scena była wymuszona, niepotrzebna i nieracjonalna, a takich jest niestety więcej.
Zostając przy bohaterach, postać Jade mogłam jeszcze przełknąć. Co prawda zachowywała się według mnie bardzo drażniąco, niemniej dużo w życiu przeszła i mogę uwierzyć, że jej charakter właśnie w taki sposób się ukształtował. Natomiast postać Erosa jest dla mnie zupełnie niezrozumiała. Blisko dwudziestosiedmioletni mężczyzna, mający swoją firmę, zachowuje się jak niedojrzały nastolatek, któremu buzują hormony i nie jest w stanie sobie z nimi poradzić. Petrakis zupełnie nie kontroluje swoich emocji, najmniejsza rzecz potrafi wpędzić go we wściekłość. Wystarczyło, że jego przyjaciel powiedział, że nie smakuje mu kawa, która dla Erosa jest najlepszą na świecie i od razu Eros miał ochotę „zatłuc go na śmierć”. Nie żartuję, takie stwierdzenia tam padają, zupełnie nieadekwatne do zaistniałej sytuacji. Pod względem zachowania Jade i Eros są siebie warci - nie wiedzą, czego chcą, wymyślają nieistniejące problemy, a ich zachowanie zbyt często jest zupełnie nie zrozumiałe.
„Dziewczyna, której nie zauważał” jest niestety także pełna płytkich stereotypów. Kobieta - uległa, mężczyzna - pan, wybuchowy charakter - rude włosy, no i wisienka na torcie, wystarczyło, że Jade stała się nagle „pięknością”, od razu stała się obiektem zachwytów ludzi, którzy wcześniej jej nie lubili, nagle była mądrą dziewczyną, odpowiednią kandydatką na żonę dla ich syna, wnuka, brata. To trochę taka nieudana i krzywdząca, współczesna wersja „Kopciuszka”.
Piękna okładka i ciekawa promocja, to jedyne, co mogę pochwalić w tej książce. Niestety, absolutnie nie mogę jej polecić, ani młodszym, ani starczym czytelnikom. Czytając ją, tak naprawdę tylko się męczyłam. Jest dużo zdecydowanie bardziej wartościowych książek, którym można poświęcić swój czas.
Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem Editio Red
Recenzja dostępna także na portalu Poinformowani.pl
Komentarze
Prześlij komentarz