Opis na okładce książki „Mam nadzieję” obiecuje, że będzie to „dowcipny, mądry i prosty poradnik dla wszystkich, którzy starają się zachować zdrowie psychiczne w czasach, gdy znany nam świat zdaje się walić”. Czy czytelnik to dostaje? Mam wrażenie, że otrzymuje nawet dużo więcej.
„Mam nadzieję” trafiła w moje ręce w idealnym momencie. Już od pierwszych stron poczułam, że autorka nie będzie zarzucać mnie złotymi radami zwiastującymi sukces, a jej swego rodzaju okazane wsparcie w tej książce wydało mi się autentyczne. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo potrzebowałam tego typu książki. Oczywiście, jak to zresztą z każdym poradnikiem bywa, moje życie nie odmieniło się w momencie zakończenia czytania o sto osiemdziesiąt stopni. Niemniej, jest to taka książka, która zostanie ze mną na długo i niejednokrotnie będę do niej wracać.
Książka Czajki-Kominiarczuk to racjonalne spojrzenie na otaczający nas świat i problemy, które dręczą nas każdego dnia. Autorka ujawnia, ale przy okazji także mocno racjonalizuje, mnóstwo naszych wad i przemyśleń, które wcale nie prowadzą nas w dobrą stronę. Jednak dzięki tej racjonalizacji i ukazaniu, że nie jesteśmy jedynymi na świcie z podobnym problemem, dotykające nas zmartwienia przestają mieć aż takie znaczenie. W kolejnych rozdziałach autorka skupia się na różnorodnych dziedzinach naszego życia, od błahych w szerszej skali problemów, do takich globalnych, dotykających cały świat. Rozwodzi się nad powszechnym społecznym przekonaniu, jakoby do trzydziestego roku życia powinno się posiadać już konkretne atrybuty dorosłego życia, przechodzi przez problem braku dystansu, który potęguje życie w internecie, aż w końcu dotyka także problemów dotyczących nie jednostek, a całych mas ludzi.
Kiedy czyta się tę książkę, ma się wrażenie, jakby siedziało się na kawie z przyjaciółką, która ma dla nas garść dobrych rad. Dobrych, ale nie są to powierzchowne, utarte w schematach rady, mieszczące się w słowach „będzie dobrze”, „nie masz się czym przejmować” albo „na pewno sobie z tym wszystkim poradzisz”. I być może tego typu wsparcie, nie skupiające się na samych słowach, a po prostu poczuciu, że ktoś przejmuje się naszym życiem, że możemy znaleźć w kimś oparcie, okaże się dla nas bardzo pomocne. Niemniej autorka „Mam nadzieję” potrafi zarówno w delikatny, jak i dosadny sposób pokazać nam, że być może w tej konkretnej sytuacji sobie nie radzimy, może w najbliższej przyszłości wcale nie będzie dobrze, ale przecież wszystko jest do przeżycia. Czajka-Kominiarczuk daje czytelnikowi przyzwolenie na czucie się źle, na niechęć do dostosowania się do schematów, ale jednocześnie pokazuje, że niektóre problemy, przy szerszym spojrzeniu na swoje życie, nie okazują się kataklizmami nie do przeżycia, a drobnymi potknięciami, na które przecież i tak jesteśmy skazani.
Ta książka daje nadzieję. Myślę, że to absolutny sukces autorki, że tak prostym, nieskomplikowanym i wydawałoby się banalnym wytłumaczeniem pewnych zagadnień, udało się osiągnąć ten cel. Kiedy jednak skończyłam tę książkę, właśnie tę nadzieję poczułam. Nadzieję, że wszystko co złe, nie będzie wieczne, że życie poza utartym schematem nie jest gorsze, że w żaden sposób czyjeś oczekiwania nie są wyznacznikiem naszego życia. „Nikt nie może wam obiecać, że będzie dobrze. Podobnie jak nikt nie może was zapewnić, że będzie tylko źle (...) Osobiście uważam, że jedyne, co jest prawdą, to to, że będzie inaczej”. Wyniesienie z tej książki nadziei na owe „inaczej”, będzie pierwszym krokiem do poczucia się lepiej w świecie, którym przyszło nam żyć.
Autorka chciała dać nam, czytelnikom, nadzieję, pokazując przy tym, że wbrew powszechnej opinii, bardzo trudno zmarnować sobie życie. Autorka mówi: „będzie inaczej”, a nasze wybory zawsze są dobre - bo są nasze. Prosto napisana, ale trafiająca w najgłębsze zakamarki duszy człowieka. Oczyszcza głowę i pozwala na poczucie spokoju. Mam nadzieję, że przeczytacie „Mam nadzieję”!
Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem W.A.B.
Recenzja dostępna także na portalu Poinformowani.pl
Komentarze
Prześlij komentarz