Nie ma co ukrywać, że tło wspinaczek górskich w różnorakich książkach, to zdecydowanie moje ulubione tło. Dlatego też z wielką chęcią sięgam po książki, których akcja ma miejsce właśnie górach, nie mogłam więc przejść obojętnie obok „Kobiety z lawiny” Enrico Camanniego.
Górski przewodnik Nanni Settembrini dostaje wiadomość o lawinie w masywie Mont Blanc, która zeszła, przykrywając turystów. Dzięki sprawnie przeprowadzonej akcji ratunkowej, spod zwałów śniegu udaje się odkopać kobietę u kresu życia. Turystka była obwiązana liną, ale po mozolnym odkopywaniu jej ze śniegu, na jej końcu nie znaleziono zupełnie nic, co sugerowałoby przywiązanie do niej innej osoby. Kobietę udaje się uratować, ale kiedy odzyskuje przytomność, nic nie pamięta.
Akcja w „Kobiecie z lawiny” toczy się niespiesznie, oddaje nieco klimat sennego miasteczka. Nie wieje jednak w tej opowieści nudą. Nanni rozpoczyna prywatne śledztwo, czując się w jakimś stopniu odpowiedzialny za uratowaną kobietę, a jednocześnie nie daje mu spokoju powód, dla którego kobieta obwiązana była luźną, długą liną. Razem z poznaną przy okazji tej nieszczęsnej sytuacji Martiną, postanawiają rozwikłać zagadkę.
Czytając tę historię od razu rzuca się w oczy, że autor wie, o czym pisze. Mam na myśli spojrzenie na góry i wspinaczkę - autor świetnie oddał opisy dróg i szlaków w górach. Odnoszę też wrażenie, że przemyślenia dotyczące gór, które towarzyszyły głównemu bohaterowi, były poniekąd odzwierciedleniem tego, co myśli sam autor. Bardzo jednak ten element powieści mi się podobał, dodało to niemałego uroku całej historii.
Osobiście nie sklasyfikowałabym tej książki jako thriller. Była to dla mnie bardziej obyczajówka z elementami thrillera, chociaż i te elementy czasem się rozmywały. Odczuwałam to bardziej tak, jakby małe śledztwo w sprawie kobiety uratowanej z lawiny była tylko dodatkiem dla zmagań głównego bohatera z samym sobą i jego nierzadko skomplikowanymi relacjami z bliskimi. Nie twierdzę jednak, aby to było złe! Bardzo przyjemnie brnęło się przez tę opowieść, powolny spacer po rozmyślaniach bohaterów nad życiem, górami, relacjami ludzkimi.
Sama historia kobiety z lawiny jest naprawdę intrygująca, ale zarazem bardzo smutna. Cudem pozostała przy życiu, ale kiedy się wybudza, nie ma najmniejszego pojęcia kim jest. Budząc się w obcym miejscu, z obcymi ludźmi, nie pamiętając nawet swojego imienia, człowiek musi przeżywać prawdziwe katusze. Nawet trudno wyobrazić sobie taką sytuację, a co dopiero emocje osoby, która się w niej znalazła. Kobieta, którą dwójka samozwańczych detektywów nazwała Lavinią, z pomocą Martiny, powoli zaczyna odkrywać najbardziej odległe momenty ze swojego życia, ale droga do poznania siebie na nowo będzie naprawdę długa i prawdziwie bolesna.
Szczerze jestem zauroczona tą historią, a właściwie sposobem, w jaki udało się autorowi namalować słowem krajobraz górski, przedstawić pracę przewodnika górskiego i akcje ratunkowe. Trzeba też oddać umiejętność stworzenia postaci, które idealnie pasowały do roli, w jakich osadził je autor. Wiele rozmyślań o górach, złożone relacje międzygórskie i tajemnica, która pozostaje w tle, ale nie daje o sobie zapomnieć przez całą historię - to wszystko tworzy naprawdę dobrą, piękną ale i bolesną opowieść.
Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem Kobiecym.
Recenzja dostępna także na portalu Poinformowani.pl
Komentarze
Prześlij komentarz