Nie sądziłam, że będę w stanie pokochać książki Abby Jimenez jeszcze bardziej, ale stało się, „Życie jest zbyt krótkie” bije na głowę dotychczasowe książki tej autorki - jest jeszcze lepiej, bardziej uroczo i chwyta za serce ze zdwojoną siłą.
Adrian Copeland pojawił się już w poprzednej książce Jimenez, jednak nie był to zbyt długi i znaczący epizod. Tym razem poznajemy jego historię, kiedy to pewnej nocy puka do swojej sąsiadki, ponieważ jej nieprzerwanie płaczące dziecko nie daje mu spać. Vanessa opiekuje się córeczką swojej siostry i tej nocy straciła wiarę w to, że jest w stanie zapanować nad małą. Adrian okazuje się jednak zaklinaczem dzieci i bardzo szybko uspokaja Grace, dając tym samym chwilę wytchnienia Vanessie. To przypadkowe nocne spotkanie okaże się początkiem pięknej przyjaźni.
Ta historia ma w sobie wszystko to, czego można oczekiwać od obyczajówki: humor, mnóstwo emocji, zaczynając od pozytywnych, na tych negatywnych, przytłaczających kończąc, a do tego porusza ważne i trudne tematy. Czego chcieć więcej? Dzięki tej historii dowiadujemy się sporo na temat ALS, czyli stwardnienia zanikowego bocznego, które jest głównym problemem, wokół którego toczy się historia. Autorka jednak porusza także problemy z uzależnieniem od narkotyków, dorastaniem w dysfunkcyjnej rodzinie, próbami przepracowania straty, jaka dotknęła bohaterów w dzieciństwie, a także dbaniem o własne zdrowie psychiczne. Tych ważnych, trudnych tematów jest więc tutaj dość sporo, ale to nie sprawia, że książka robi się przytłaczająca, a wręcz przeciwnie - daje nadzieję.
Czytaniu tej książki towarzyszą przeróżne emocje, które zmieniają się jak na prawdziwym rollercoasterze! Zabawne dialogi bohaterów i ich luźna relacja sprzyjają nawet wybuchom śmiechu, które przeplatane są złością, smutkiem i rozgoryczeniem. Muszę przyznać, że już od pierwszych storn wiedziałam, w jakim kierunku rozwinie się ta historia - pod tym względem ta książka jest do bólu przewidywalna. Ale czy to w jakiś sposób przeszkadza albo jej ujmuje? Absolutnie!
„Życie jest krótkie” to taki „otulacz”, ciepły koc w jesienne wieczory albo gorąca herbata z sokiem malinowym. Ściska za serce, wypełnia szczęściem i daje nadzieje na lepsze jutro, na uporanie się z problemami, na osiągnięcie wewnętrznego spokoju i cieszenie się życiem takim, jakim jest.
Po skończeniu tej książki jestem pełna dobrych emocji, czuję autentyczne szczęście na myśl o bohaterach, ich historii, relacji jaką zbudowali. Raczej rzadko zdarza się, abym tak pokochała książki obyczajowe/romanse. Zazwyczaj te historie wywołują emocje, podobają mi się, ale taką władzę nad moimi uczuciami zdobyła tylko Abby Jimenez. I to właśnie jej książki będę gorąco polecała każdemu.
Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem Muza
Recenzja dostępna także na portalu Poinformowani.pl
Komentarze
Prześlij komentarz