Listopad to już ten moment w roku, kiedy na rynku wydawniczym mnożą się książki świąteczne. Nowej książki Ilony Gołębiewskiej nie nazwałabym jeszcze typową świąteczną historią, ale zdecydowanie wprowadza w ten klimat. O czy więc jest „Czas na miłość”? Coż, po prostu o miłości.
Książka opowiada historię trzech kobiet z różnych pokoleń: córki, mamy i babci. Razem prowadzą rodzinny interes, Gościnę u Wajsów, w których właściwie łączą się drogi wszystkich bohaterów. Pola, nie wierzy w prawdziwą miłość, skupia się na rozwoju swojej kariery i stara się o posadę w gazecie. Marta zdecydowanie nie ma szczęścia do mężczyzn, którzy już niejednokrotnie ją skrzywdzili. Po kolejnym rozczarowaniu postanawia skupić się jedynie na prowadzeniu rodzinnej restauracji. Wanda, mimo swojego wieku, zachowała dużo wigoru i oddaje się swojej pasji - graniu w teatrze. Pełni szczęścia nie daje jej jednak stara rana, która nie miała szansy się zabliźnić. Wanda w młodości kochała do szaleństwa, jednak jej wielka miłość zniknęła bez śladu - mimo że wyszła za innego mężczyznę, z którym na swój sposób była szczęśliwa, myśl o Cezarym ciągle pozostała w niej żywa.
Tak jak wspomniałam, to po prostu ciepła opowieść o miłości: o jej szukaniu, odrzucaniu, ale i przyjmowaniu. O blaskach i cieniach bycia w związku, ale także sztuce pielęgnowania go. Książki Gołębiewskiej mają to do siebie, że są opisem zwykłego, codziennego życia - ta historia mogłaby się przydarzyć niejednej osobie. Ludzkie, zwykłe historie, ale świetnie opisane i pełne swoistego uroku.
I trzeba też przyznać, że książki tej autorki mają jeszcze w sobie coś, co nie pozwala przestać myśleć o losach bohaterów. Odkładasz książkę, ale z tyłu głowy ciągle zastanawiasz się, jak potoczy się dalej czytana historia i co los zgotuje bohaterom. Bardzo to lubię, bo tak naprawdę nie pozwala mi to rozstać się z książką na zbyt długo.
Tym co mnie w tej książce pozytywnie zaskoczyło, to forma przedstawienia rozdziałów - każdy z nich opisany jest kilkoma zdaniami, wyjaśniającymi o czym będziemy czytać. Nie pamiętam kiedy ostatnio spotkałam się z czymś takim w książce, ale to bardzo ciekawy zabieg.
Na pewno będzie to idealna książka na coraz zimniejsze wieczory, to taka ciepła i podnosząca na duchu historia. Co prawda, jest do bólu przewidywalna, a motyw, który kręcił się wokół życia Poli przypominał mi dość mocno historię z jednego polskiego filmu, ale mimo to, można przy tej książce spędzić miły wieczór.
Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem Muza
Recenzja dostępna także na portalu Poinformowani.pl
Komentarze
Prześlij komentarz