Kończąc "Męski obowiązek" czułam się nieco rozdarta. Wynikało to z tego, że w ogólnym rozrachunku ta książka mi się podobała, jednak wydarzenia dziejące się pod koniec całej historii były czasem pozbawione logiki, przez co wszystkie dobre odczucia podczas czytania mi gdzieś umknęły.
"Męski obowiązek" to nieco tajemnicza historia, która dzieje się w Borach Tucholskich. Jagoda postanawia na chwilę uciec od swojego dotychczasowego życia w mieście na wieś, do starego domku po jej dziadkach. Szybko jednak okazuje się, że w małej wsi dzieją się dziwne rzeczy, które nie pozwalają Jagodzie zaznać chwili spokoju. Na horyzoncie pojawia się jednak Kostek, leśnik, dzięki któremu kobieta może liczyć na upojne momenty zapomnienia.
Tak naprawdę już od samego początku czuć w tej historii delikatny dreszczyk niepokoju, który pogłębiają coraz dziwniejsze historie, jakie odkrywa główna bohaterka. Teoretycznie sielskie życie ludzi we wsi, skrywa wiele tajemnic, w które nikt nie chce wprowadzić "letniczki". Podobało mi się w jaką stronę zmierza ta historia, niewymuszona i ciekawa, utrzymana w zagadkowym klimacie. Ku mojemu niezadowoleniu, pod koniec książki pojawia się to przysłowiowe "ale", przez które nie do końca wiedziałam jak ocenić tę książkę.
Moim "ale", jak już wspomniałam na początku, był brak logiki i kilka zupełnie niewytłumaczonych wydarzeń pod koniec książki. Miałam wrażenie jakby autorka nagle dopisywała coś, co mogłoby wytłumaczyć obecne zachowanie bohatera, a potem zupełnie o tym zapominała. Pisząc te słowa kartkuję jeszcze raz powieść, mając nadzieję, że to jedynie moja nieuwaga, jednak niestety - nie znajduję odpowiedzi na moje pytania. Nie chciałabym za dużo zdradzać fabuły, jednak przybliżę jedną mało znaczącą sytuację, która obrazuje to, o co mi chodzi. W środku szybko rozwijającej się akcji jeden z bohaterów mówi: "- Po wszystkim pojedziemy na policję. Bo oczywiście w tych cholernych Smolnikach nie ma nawet kawałka zasięgu!", a dosłownie stronę wcześniej rozmawiał z sąsiadką przez telefon (już nie wspomnę o tym, że aby wybrać numer alarmowy nie potrzeba do tego zasięgu). Wyglądało to po prostu tak, jakby autorka chciała wytłumaczyć bohaterów, którzy w obliczu takich wydarzeń, nie zadzwonili po pomoc. Tego typu drobnych potknięć było przynajmniej kilka, a kiedy po raz kolejny na nie trafiałam, czułam się coraz bardziej zirytowana.
Sama końcówka również nieco mnie rozczarowała. Tak naprawdę nie pojawia się tu jakieś szersze przedstawienie tych "dziwnych" sytuacji, które dzieją się we wsi, a wszystkie dowody, które znalazła nasza bohaterka, są tak naprawdę nic nie znaczącymi fakturami, które można by odnaleźć, wydaje mi się, niemalże w każdej mniejszej czy większej gminie. Zabrakło mi jakiegoś pełniejszego podsumowania. Tutaj jednak nie skreślam całkowicie tej historii, ponieważ ma pojawić się tom drugi powieść, więc być może tam dowiem się nieco więcej.
Pomijając te niedociągnięcia, ta historia może się podobać. Sama wciągnęłam się w wydarzenia i byłam ciekawa, co jeszcze spotka główną bohaterkę. Ta opowieść pokazuje również, jak bardzo traumatyczne, przerażające wydarzenia z dzieciństwa, odciskają się na życiu dorosłego człowieka, jak odrzucenie przez najbliższych, którzy powinni być wsparciem w obliczu tragedii, może zniszczyć ludzką psychikę. Ten fragment książki, kiedy dowiadujemy się więcej o przeszłości Jagody, jakkolwiek źle to zabrzmi, bardzo podobał mi się w tej historii.
Ostatecznie raczej książkę mogę polecić, ale z uwzględnieniem właśnie tych kilku, niewyjaśnionych i nielogicznych sytuacji. Jeżeli ktoś specjalnie nie skupia się na tego typu rzeczach, być można odnajdzie samą przyjemność w poznawaniu tej historii.
Recenzja dostępna również na portalu Poinformowani.pl
Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem Editio Red
Komentarze
Prześlij komentarz