Uwielbiam książki, w których za pozornie banalną historią miłosną, kryją się ważne tematy, trudne wybory. Ten, którego szukam miała w sobie wszystko to, co w obyczajówkach czy oromansach lubię: z pozoru lekka historia, w której zawarto dużo dobrego.
Historia zaczyna się od przyczyny wszystkich późniejszych zdarzeń: John poznaje Bailey i umawia się z nią na randkę. Później mamy przeskok czasowy o kilka miesięcy i na werandę prowadzonego przez Johna pensjonatu zostaje podrzucone dziecko - gwoli ścisłości, jego dziecko. I właśnie to dziecko sprowadza do niego również Milę, która ma pomoc i odciążyć świeżego tatę.
Relacja między Johnem i Milą jest totalnie typowa i do przewidzenia. Czy mi to przeszkadzało i pozbawiło możliwości przezywania ich rozterek? Absolutnie! Właściwie od samego początku polubiłam Milę, która wydała mi się bardzo bliska. Dziewczyna miała do podjęcia trudną decyzje - niezależnie jaką drogę by wybrała, czekało ją w pewnym stopniu cierpienie. Prawdziwa miłość jednak przezwycięży wszystko i tym razem również tak było. Wygrała miłość do drugiej osoby, do dziecka, do rodziny, do ludzi w ogóle. Z całej tej historii płynęło tak wiele miłości i ciepła, że nie chciałam się od niej odrywać.
Bardzo przyjemnie spędziłam czas poznając tę historię i śmiało mogę wam ją polecić, jako dobrą książkę na letnie wieczory!
Komentarze
Prześlij komentarz