" - No... - rzucił pod nosem inspektor. - To rzeczywiście nie zbałwaniałeś. Po prostu dostałeś kompletnego pomieszania zmysłów.
- W ramach solidarności z panem, panie inspektorze."
Prawdopodobnie pisałam to przy okazji recenzji każdej książki z tej serii, ale Forsta pokochałam już w momencie, kiedy wsadził dłoń w "gębę umarlaka" na Giewoncie. Uwielbiam tę serię i jeszcze nigdy się tak bardzo nie cieszyłam na wieść o nowej książce, jak to było w przypadku Halnego.
Po względnym spokoju w górach nadszedł halny, a wraz z nim, po blisko trzech latach, kolejne morderstwo. Mimo że Bestia z Giewontu siedzi w więzieniu pod stałym nadzorem, śledczym od razu nasuwa się pytanie, co w ciele ofiary znalezionej na Wiktorówkach robi kolejna moneta, zabieg tak charakterystyczna dla modus operandi Iwo Eliasza. Bardzo szybko okazuje się, że niezbędna będzie pomoc człowieka, który jakiś czas temu zniknął bez śladu.
Wydawało mi się, że wywlekanie po raz kolejny Bestii może okazać się nieco nudne, może trochę przesadzone. Nie wiedziałam jak można znowu wprowadzić tego człowieka w historię, aby było to ciekawe. Mróz jednak poradził sobie z tym bezproblemowo - wszystkie tropy śledczy otrzymują właśnie od Iwo Eliasza, który kieruje nimi niczym dziećmi we mgle. Wyszło naprawdę dobrze - nie było to ani przesadzone ani totalnie niepasujące.
Właściwie tak jak w poprzednich częściach, tylko Forst wiedział wszystko co wiązało się ze sprawą. Czytelnik mógł snuć własne teorie, ale mimo wszystko końcówka okazuje się zaskakująca. Dużo zawiłości, szokujące odkrycia, które czytałam dosłownie łapiąc się za głowę, ten sam cięty humor, a wszystko to na tle gór.
Dla mnie ta część staje na podium najlepszych z tej serii. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji czytać Forsta, to nadróbcie koniecznie. To naprawdę dobre kryminały i cieszę się ogromnie, że Mróz w tej sprawie nie powiedział jeszcze ostatniego zdania. Życzyłabym sobie, żeby ta seria doczekała się tylu części, ile ma Chyłka!
Komentarze
Prześlij komentarz