Tak dawno nie czytałam kryminałów, że zaczęło mi brakować tego uczucia, które towarzyszy podczas okrywania kolejnych faktów w sprawie czy szukaniu zabójcy. Powrotu do tego gatunku nie mogłam wyobrazić sobie lepiej. Słyszałam o Piętnie same pozytywne opinie i sama się nie zawiodłam.
Igor Brudny to jeden z lepszych warszawskich policjantów, niewiele mówiący ale robiący bardzo dużo. To człowiek z trudną przeszłością, której nie zdradza i zaraz po przekroczeniu pełnoletności, odciął się od niej całkowicie. Kiedy jednak w Zielonej Górze - mieście jego młodości, dochodzi do brutalnego morderstwa, a kamery zarejestrowały człowieka łudząco przypominającego komisarza, Brudny musi zmierzyć się z przeszłością.
Brutalna, mroczna, zawiła historia. W pewnym momencie pomyślałam sobie: "meh, już wiem kto jest mordercą" i to był chyba pierwszy raz, kiedy byłam stuprocentowo przekonana co do tego, kto w książce okaże się zabójcą. Oh, jak ja się myliłam! Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam, naprawdę. Cień bez twarzy, który bardzo często pojawia się w tej historii, tylko potęguje cały mrok, a opisy zmasakrowanych ciał ofiar przyprawiają o dreszcze.
Bardzo podobały mi się tutaj rozdziały, które przedstawiały położenie ofiar (szczególnie przerażające, jednak było ich nieco za mało), zachowanie mordercy. Uwielbiam takie fragmenty, w których morderca staje się bardziej "ludzki", prawdziwszy, obecny, nie jest tylko czymś, co ścigają policjanci, czymś czego nie znamy.
Właściwie o tej książce można wypowiadać się w samych superlatywach. Świetnie wykreowani bohaterowie, komisarz Brudny, który przez chwilę staje się właściwie głównym podejrzanym, a jego prywatne śledztwo pozostawia coraz więcej pytań. Coraz więcej zaskoczeń na kolejnych stronach i zakończenie, którego bardzo trudno się domyślić. Ja jestem zdecydowanie na tak!
Komentarze
Prześlij komentarz