"Kiedy wreszcie mi się udawało - czasem po miesiącach starań - nie odczuwałam radości. Zamiast tego zabierałam się za kolejny punkt z listy, by odnieść kolejne pozorne zwycięstwo. Każdy z nich był jak poprzeczka do przeskoczenia, jak jeden z egzaminów, które ma się kilka razy w roku na studiach. Nauczono nas, że ciężka praca przekłada się na osiągnięcia, ale nikt nigdy nie wyjaśnił, jak czerpać z nich radość, a nie tylko odczuwać ulgę, że mamy coś z głowy. Wszystko robiło się po coś i na pokaz."
Muszę przyznać szczerze, trochę się męczyłam z tą książką, co wcale nie znaczy, że była ona zła. To taka pozycja, którą trzeba czasem trochę przemyśleć, zastanowić się nad opisaną sytuacją, nad własnym życiem, które właściwie wpasowuje się w to, o czym opowiada autorka.
Mowa roślin to przede wszystkim opowieść o szukaniu siebie, własnego miejsca, swojej drogi. Pokazuje, jak nasze pokolenie funkcjonuje i dla mnie jest to totalnie dobre spostrzeżenie, prawdziwe, nieprzerysowane ale jednocześnie nieopiniujące. Autorka nie próbuje pokazać, że kiedyś było lepiej, nie mówi, że robimy coś źle - po prostu opowiada, jak jest. Opowiada o przyjaźni, miłości, rozstaniu i odnajdywaniu się w samotności.
To oczywiście też opowieść o znajdowaniu spokoju w roślinach, o tym jaką rolę potrafią odegrać w naszym życiu i jak wiele dobra może nas dzięki nim spotkać. To takie cieszenie się z małych rzeczy - nowego liścia, kiełkującej roślinki czy wypuszczeniu owocu. Ale to zdecydowanie nie jest poradnik o uprawie roślin. Co prawda, autorka przeplata w swoich opowieściach wiedzę botaniczną czy nawet historie pewnych roślin czy ogrodów, ale nie jest to encyklopedia wiedzy czy poradnik ogrodnika. Także osoba niemająca nic wspólnego z roślinami, również śmiało może sięgnąć po tę pozycję.
Dla mnie minusem okazały się wspomniane wcześniej historie powstawania ogrodów czy opisy pochodzenia konkretnej rośliny. Wytrącało mnie to trochę z całej opowieści, te fragmenty dłużyły mi się bardzo, a dla mnie - mimo, że sama jakiś czas temu wpadłam w zielony szał - nie było to jakoś specjalnie ciekawe czy potrzebne. Myślę, że bez wspomnianych fragmentów dużo przyjemniej czytałoby mi się tę powieść.
Zostawiam wam kilka cytatów, które na mnie zrobiły wrażenie. Idealnie trafiają w to, jak obecnie wygląda nasze życie, które czasem przypomina wyścig po rzeczy bliżej nieokreślone.
"Studia były coraz droższe, zaczęły zmieniać się w transakcję, kursy, które zaliczaliśmy; nie podejmowaliśmy ich po to, by poszerzać swoje horyzonty, ale z konieczności, by rozpocząć wymarzoną karierę na przepełnionym lękiem rynku pracy, skurczonym przez bankowe katastrofy i długi, przykre pamiątki zakupowych szaleństw."
"Wszyscy zabraliśmy się za tyle różnych rzeczy poza pracą - zainteresowania i hobby. Nawet sama myśl o relaksie, o zrobieniu czegoś fajnego, stała się projektem do wykonania, udokumentowanym w mediach społecznościowych i odpowiednio wyszukanym, by zwrócić na siebie uwagę w Internecie."
"Wyrośliśmy patrząc na billboardy mówiące nam, że nasze ciała nie są gotowe na plażę, a więzi jesteśmy zmuszeni szukać przez aplikacje randkowe. Nagłówki krzyczą, że jesteśmy oziębli, ale ekonomiści sugerują, że to bardziej skomplikowane - tak bardzo unikamy ryzyka, i jesteśmy tak przeżarci lękiem, że wolimy zostać w domu, niż pójść na randkę."
Komentarze
Prześlij komentarz