Zmęczony życiem, sponiewierany i myślący o zakończeniu swojej męki. W takim stanie do Katowic przyjechał mężczyzna, który zwyczajnie pogubił się w świecie i we własnych uczuciach. Stojąc na krawędzi życia i śmierci przychodzi do niego człowiek, który okazuje się dla niego zbawieniem. Marzyciel powstrzymuje go przed skoczeniem z wieżowca i otwiera oczy na jego nadprzyrodzone zdolności.
Kres, jak go nazwano, jest telekinetykiem. Okazuje się, że nie jest jedyny ze swoją umiejętnością, a ludzi podobnych do niego jest całkiem sporo. Mężczyzna trafia do grupy, nazwanej Towarzystwem Sacrum, która w swoich kręgach posiada ludzi z nadprzyrodzonymi umiejętnościami. Umiejętnością przewidywania przyszłości, czytania w myślach, rozdzielania swojej osoby, rzucanie ogniem... A wszystkich ich łączy jedna, najważniejsza cecha. Chęć niesienie pomocy innym ludziom. I właśnie tym się zajmują - łącząc swoje siły pomagają tym, którzy tego potrzebują, zmieniają ich losy i oczyszczają duszę.
Mam nieco mieszane uczucia co do tej książki. Pierwszy, ale najważniejszy zarzut jest taki, że miałam wrażenie, jakby książka była napisana przez dwóch autorów - głębokie refleksje nad życiem ludzkim, ciekawe dialogi i opisy przeplatały się ze stwierdzeniami i zdaniami, które zdawały się wyjść spod rąk pięciolatka. Po drugie... "świat magiczny", który się tutaj pojawił, był jakby nieco nieumiejętnie wyrwany z Harrego Pottera. Nijak nie pasowało mi to do całej tej historii i miasta. Być może to tylko moje odczucie i zbytnio się czepiam, ale nie potrafiłam wczuć się w ten konkretny klimat. Mimo wszystko, sam pomysł na książę bardzo ciekawy. Przyjemnie czytało się o nowym początku życia, oczyszczeniu duszy i refleksjami nad egzystencją.
Komentarze
Prześlij komentarz