Nie da się ukryć, że Remigiusz Mróz skradł moje serce głównie swoimi seriami kryminalnymi - zarówno Chyłka jak i Forst mają specjalne u mnie miejsce i bez zastanowienia polecam je każdemu. Ale po książki Mroza sięgam raczej w ciemno, oprócz mało przyjemnego spotkania z Hashtagiem, nie zawiodłam się na ani jednej książce tego autora (przynajmniej z tych, które przeczytałam, bo mam jeszcze trochę braków). W przypadku Osiedla RZNiW trochę się jednak obawiałam, bo widziałam mnóstwo zachwytów nad tą książką, nawet u ludzi, którzy z Mrozem się nie lubią. A jak to u mnie bywa - często rozczarowywuje się, kiedy widzę o jakiejś książce tak dużo pochwał. Na szczęście tutaj nie było niespodzianki, jestem totalnie kupiona i - poza seriami - to chyba moja ulubiona książka Mroza! Wczesne lata dwutysięczne, akcje dzieje się na typowym blokowisku, na którzym rządzi rap i dym papierosowy. Kiedy ginie dziewczyna, a policja podejrzewa, że za jej znikneciem może stać Deso, chłopak postanawia wziąć spr